Nawet jeśli jeździsz na minimalistycznym ostrym kole wiesz, że zawsze można wymienić część na lepszą lub po prostu ładniejszą. A to kosztuje. Ile dokładnie? Tego chcę się dowiedzieć.
Zauważyliście, że rower i pieniądze to tematy, które lubią się przenikać? Weźmy choćby dwa popularne stwierdzenia:
Rower to pojazd dla biedaków, których nie stać na samochód. To jeden z mitów powtarzany przez mędrców komentujących na Onecie i Wykopie.
Jazda na dwóch kółkach nic nie kosztuje. To zdanie autorstwa rowerowych zelotów można z kolei przeczytać w innych internetowych dyskusjach.
Sami z pewnością wiecie, że obydwa stanowiska są dużym uproszczeniem i z rzetelnym opisem rzeczywistości mają tyle wspólnego, co nagłówki w Fakcie. Zauważyłem jednak, że o ile nietrudno udowodnić, że rowerami nie jeżdżą wyłącznie bezdomni, o tyle dosyć rzadko mówi się o realnych kosztach jazdy rowerem.
Ile kosztuje jazda rowerem?
Dla przeciętnego kierowcy, regularnie zostawiającego kilka stówek u mechanika, eksploatacja roweru wydaje się niemal bezkosztowa. Jeśli jednak sami jeździcie na co dzień rowerami, wiecie doskonale, że to mit. No bo zawsze można dokupić chwyty pasujące pod kolor ramy, wymienić całkiem dobre opony na takie z fajnym paskiem z boku albo zafundować sobie nowe manetki tylko po to, żeby pasowały do grupy osprzętu.
Sam od czasu do czasu ulegam rowerowym pokusom i kupuję gadżety, które nie są niezbędne. Na przykład jesienią wymieniłem całkiem dobry bagażnik na taki, do którego łatwiej można przymocować sakwy. Często takie drobiazgi nie są szczególnie obciążające dla portfela, jednak w skali roku mogą złożyć się na ładną sumkę. Jaką? Tego właśnie nie wiadomo, dlatego postanowiłem to sprawdzić.
Rozpoczynam eksperyment
Zasady są proste – będę notował każdy wydatek, związany z jazdą rowerem, jaki poniosę w tym roku. Poczynając od kupna niezbędnych części (np. wymiana dętki), a kończąc na zachciankach (mam w planie wymianę błotników).
Nie wiem na ile miarodajny będzie ten test. Nie uważam się za osobę rozrzutną lub gadżeciarza, wiele rzeczy serwisowych wykonuję we własnym zakresie. Nie jestem też typowym krakusem. Nie zajeżdżam części aż do ich śmierci technicznej i – jak wspomniałem wcześniej – zdarza mi się kupić coś zbędnego lub wymienić działającą część na fajniejszą.
Do eksperymentu posłuży mi głównie Gazela, którą widzicie na zdjęciu powyżej. Używam jej do codziennej jazdy po mieście, jednak zakupy części do roweru trekingowego też będę zapisywał. Dla zarysowania szerszego kontekstu eksperymentu starałem się przypomnieć ile zainwestowałem w swój rower w minionym roku:
- 30 zł – wspomniany bagażnik tylny. Cena niska, bo kupiłem używany.
- 6 zł – nakrętki calowe na oś koła.
- 90 zł – dwie opony Schwalbe Delta Cruiser.
- 24 zł – dwie dętki.
- 50 zł – sztyca podsiodłowa.
- 170 zł – serwis tylnej piasty i hamulców.
- 20 zł – baterie do obu lamp.
W sumie wychodzi około 390 zł. Piszę w przybliżeniu, bo niektóre ceny przypominam sobie orientacyjnie. Czy to dużo? Dla fanów MTB lub kolarstwa szosowego to tyle, co nic. Sami jednak widzicie, że trudno mówić o darmowej jeździe rowerem.
Przyłącz się do eksperymentu!
Jeśli prowadzisz podobny spis wydatków lub po prostu orientujesz się ile realnie kosztuje cię jazda rowerem, daj znać. Napisz w komentarzu lub wyślij wiadomość na adres zaloga@statekkosmiczny.pl. Moje zestawienie kosztów będzie kompletne dopiero za rok, jednak materiały od was mogą pojawić się na blogu znacznie wcześniej. Sam jestem ciekaw, jaki będzie wynik eksperymentu :-)
Fot. 1
Ooo to ja chętnie dołączę :)
Mi z kolei chodzi po głowie zestawienie odwrotne, czyli to, ile możemy jeżdżąc na rowerze oszczędzić. Na przykład w odniesieniu do komunikacji miejskiej. Zamierzam policzyć jakoś wiosną, ciekawa jestem co wyjdzie. A jakby to jeszcze porównać z kosztami, to kurczę, wychodzi zestawienie na miarę Michała Szafrańskiego ;)
Też myślałem o Michale pisząc ten tekst :-) Co do odwrotnego zestawienia, to przydałby się ktoś, kto ma auto i przesiada się na rower. Ja niestety nie zaliczam się do tej grupy.
Z samochodem też nie pomogę, ale komunikację miejską naprawdę zamierzam policzyć :)
Robiłam takie zestawienie w arkuszu kalkulacyjnym kiedyś. Rower kupiłam w kwietniu 2012, ostatnia modyfikacja pliku była 16.03.2013, ale to nie znaczy, że aż do tego dnia regularnie uzupełniałam plik, mogłam skończyć wcześniej.
RIVEL CAGITTA ELYSE 28”
401,00 zł
Przesyłka kurierska
45,00 zł
Folia odblaskowa
16,00 zł
List polecony priorytetowy
8,00 zł
Kurtka Peleryna rowerowa przeciwdeszczowa
45,00 zł
Paczka pocztowa ekonomiczna
9,00 zł
Spodnie przeciwdeszczowe odblaskowe
69,00 zł
Paczka pocztowa ekonomiczna
16,00 zł
Uchwyt rowerowy / skuter uniwersalny obrotowy
19,99 zł
Dedykowana Głowica do Uchwytu Sony Ericsson Xperia X8
19,00 zł
Dętki x2
44,99 zł
Błotniki
45,90 zł
Lampki, baterie
80,00 zł
Lampka w Wygodnym Rowerze
25,00 zł
Łańcuch
40,00 zł
883,88 zł
Dzięki za zestawienie. Dostaliśmy też kilka odpowiedzi mailem, pewnie wykorzystamy je w osobnym wpisie z wyliczeniami czytelników :-)
Według mnie koszt wymiany dobrych opon, manetek, przerzutek itd. na inne nie jest realnym kosztem jazdy rowerem. Realny koszt to tylko to, co jest niezbędne do jazdy.
No chyba, że zrobisz dwie osobne tabele, gdzie w jednej będą wydatki niezbędne, a w drugiej przyjemności (z uwzględnieniem ceny sprzedaży starych części).
A co jest „niezbędne” do jazdy? Jeśli zaraz koło ścieżki rowerowej jest sklep z alkoholem, co powoduje że dość regularnie na ścieżce leży potłuczone szkło, to zmiana opon na antyprzebiciowe jest niezbędne czy nie? Jeśli w drodze do domu mam podjazd 8% (60m w pionie), to czy uczciwe przerzutki są „niezbędne”? Czy porządna lampka na długie zimowe wieczory jest niezbędna, skoro w Biedronce są takie za 20zł? Itd. Ja zliczam wydatki potrzebne do tego żeby _chciało_ mi się jeździć rowerem do pracy. Nie zawsze najkrótszą drogą i nie na najgorszym rzęchu.
Odnośnie opon antyprzebiciowych – są niezbędne. Przekonałem się o tym, gdy jeździłem często obok miejsca, gdzie spotykała się klientela lokalnego sklepu z alkoholem.
„Rower to pojazd dla biedaków”
Generalnie osoby tak mówiące cierpią na rozdwojenie jaźni, z jednej strony mówią, że to dla biedaków, których nie stać na auto. Z drugiej strony jak im mówię ile wydaję rocznie na (nazwijmy to po imieniu) fanaberie związane z rowerem, to mówią, że nigdy by tyle nie wydali, a czasem są to sumy przekraczające wydatki na mój samochód (bez paliwa, które u nas jest drogie). Zawsze wtedy odpowiadam przekornie, że po kilkunastu latach jazdy rowerem wreszcie mnie stać na komfort dojeżdżania do pracy rowerem. ;-)
„Zasady są proste – będę notował każdy wydatek, związany z jazdą rowerem, jaki poniosę w tym roku.”
Ja podsumowałem wydatki na koncie bankowym związane z rowerem (ale nie zakupem roweru) — mocno się zdziwiłem, „poszło” więcej niż na serwis samochodu w ASO w Toyocie (i to ten „parzysty” przegląd). W tym roku chyba muszę bardziej się kontrolować i to przed, a nie po fakcie. :D
Łukasz ma racje: z rzeczy niezbędnych które zakupiłem to były tylko klocki hamulcowe, linka, opony i komplet akumulatorków, a to zamknęło mi się w 500 złotych (najdroższe były opony, ale zależało mi na „niezniszczalnych”). Pozostałe, to były fanaberie: nowa sakwa miejska (po zaledwie roku), inna lampka, porządniejsze ubrania przeciwdeszczowe czy składana sakwa na zakupy i kurierka to już koszt dużo większy.
BTW ładna Gazela; rowery nie do zdarcia (przez 10000 km zerwana linka od przerzutek i konieczność wymiany tylnej opony). Co to za model, w zeszłym roku widziałem ten model w Gdyni przy okazji „Mikołajów na rowerach”, ale nie zdążyłem się zapytać o to właściciela.
Pingback: Rowerowe mity: rower to pojazd dla biednych » Miejski blog rowerowy
Moja dziewczyna kupiła w lipcu 2014 damkę do jeżdżenia po mieście,rower kosztował 300zł,sprawny,po dokupieniu kilku rzeczy ułatwiających jazdę wyszło około 450zł w sumie,od stycznia tego roku może liczyć zyski
„bandytyzm w postaci krystalicznej” made my day :D
Pingback: Wigry 3 jeszcze pojedzie! » Miejski blog rowerowy
Ja robię takie zestawienie już trzeci rok i wychodzi mi
że samo utrzymanie roweru w idealnej sprawności, choć bez fanaberi
(przy osprzęcie klasy Alivio-Deore, obręczami Alexrims, oponami
Schwalbe, porządnymi lampkami, niezbędnymi naprawami wykonywanymi
w warsztacie, itd) generuje koszty porównywalne z kosztem benzyny,
spalonej gdybym ten przebieg przejechał autem. Można powiedzieć,
że chodziło o wykazanie tezy, że moje jeżdżenie rowerem jest „za
darmo” i to się udało :-)
Oczywiście można dyskutować czy wszystkie koszty są naturalną
konsekwencją jazdy – np. ktoś inny może jeździ na tych samych
obręczach przez dziesięciolecia, a mnie się zdarzyła konieczność
wymiany jednej z nich w odstępie 1.5 roku. Podobnie czy wzmocnione
opony „Marathon Plus” to normalka czy fanaberia? Itd.
W każdym razie w zeszłym roku, przy przebiegu 7000km wydałem „na
rower” ok 2500zł.
Moim zdaniem są to horrendalne koszty.
Tyle nie wydaję jeżdżąc czterema rowerami,nie oszczędzając za bardzo sprzętu.Szlaki górskie ,jazda w każdych warunkach.A moim mieszczuchem to roczne koszty zamykają się w dwóch stówach przy takim dystansie.
Rower jest najcenniejszą rzeczą jaką można sobie wyobrazić. Nie dość, że oszczędzamy to jeszcze dbamy o zdrowie. Godne polecenia. Będę zaglądał tu częściej
Dzięki, cieszę się, że zyskaliśmy nowego czytelnika :-)
Cała przyjemność po mojej stronie
Robiłem sobie ostatnio rachunek sumienia.Wyszło że co roku wydaje ponad 2-tysie na części ,akcesoria i ubiór na rower. Ale szczęścia nie ma co przeliczać na pieniądze. A jeśli przeliczę wszystkie kilometry rowerowe na paliwo i amortyzacje auta to na pewno wyszło by taniej na rowerze.
To może ja zacznę z opisem kosztów. Pod koniec roku żona zapragnęła dojeżdżać do pracy rowerem. Założenia będą takie:
Dojazd przez 5-6 miesięcy w sezonie (nie będzie katowała się w zimie).
Ja mogę w komentarzach dopisywać kolejne wydatki. W związku z tym, że żona nie posiadała wcześniej roweru, to wszystkie wydatki będą typo wo rowerowe. Na razie umówilismy się, że w związku z dużym wkładem własnym na rower, to nie kupujemy zbędnych rzeczy (typu inny kolor chwytów, itp.) Wszystkie zakupy będziemy robili w najtańszych sklepach (a więc przede wszystkim allegro). Wszystkie koszty które będziemy tutaj dodawali, to koszty takie których byśmy nie onieśli gdyby nie było tego roweru.
Ze wstępnych wyliczeń wynika, że raczej nie ma szans w najbliższym czasie na oszczędności względem komunikacji miejskiej.
Bilet na komunikację miejska żona kupowała w cyklach miesięcznych, więc tak będziemy porównywać wydatki.
Zaczynając – bilet miesięczny w Poznaniu do 18 przystanków 80 zł. – to będzie nasz punkt odniesienia.
Wydatki:
1) Zakup roweru – (używany Giant Cosmo Cs2). Po długich negocjacjach – 1000 zł.
Pingback: Ile kosztuje jazda rowerem? Podsumowanie kwartału + wasze zestawienia » Miejski blog rowerowy
Maćku, ja na rower rocznie wydaję sporo. Na same części to około 150 – 200 zł. Do tego dochodzą jeszcze smary, odtłuszczacze, itp. Łącznie to wyjdzie ok. 250 zł. Ale i tak w porównaniu z samochodem to jest nic :)
Zestawienie uwzględniające obowiązkowe i nieobowiązkowe wydatki
W tym roku:
– sztyca + przesyłka – 40 zł
– klocki hamulcowe – 20 zł
– hamulec używany + przesyłka – 30 zł
– narzędzia rowerowe 40 zł
– mostek + przesyłka (nieudany zakup) 21 zł
– klamka i kilka innych dupereli – 20 zł
– siodełko 5 zł
W zeszłym roku
– 3 x dętka – ok 40 zł
– kierownica + przesyłka – 40 zł
– gripy – 45 zł
– sztyca – 30 zł
– nowe koło – 550 zł
– narzędzia rowerowe – ok 80 zł
(pewnie jeszcze o czymś zapomniałem)
rok wcześniej
– rower – 600 zł
– opony – 110 zł
– korba używana – 150 zł
– klamka hamulcowa – 60 zł
– dętki ok 60 zł
– kierownica używana – 10 zł
– serwis – 200 zł
– support – 40 zł
– linki – 30 zł
– klocki – 30 zł
– mostek – 50 zł
– mostek – 65 zł
– koło – 300 zł
– pedały – 55 zł
– strapy – 55 zł
– lampka – 35 zł
– pompka stacjonarna – 55 zł
– kierownica 20 zł
– kierownica 20 zł
– gripy 40 zł
(pewnie jeszcze o czymś zapomniałem)
Dzięki za zestawienie, użyjemy go w kolejnym podsumowaniu kwartału.
Pingback: Rowerowe mity: rowery nie napędzają gospodarki » Miejski blog rowerowy
Ostatnie rzeczy, które pamiętam do mojego roweru po zakupie samego roweru:
1) Lampka przednia + tylnia = ~80zł
2) Lampka przednia (poprzednią ukradli…) = 89zł
3) Błotniki = ~50zł
4) Peleryna przeciwdeszczowa + przesyłka = 75zł
5) Dętki x2 = 40zł
6) łancuch + skuwacz do łańcucha (wymiana zakres własny) = 80zł
7) zestaw jakiś łatek = 15zł
8) pompka rowerowa, krótka do plecaka = 19zł
9) pompka rowerowa długa, do garażu = hm nie pamiętam w lidlu kupiona 20-30zł?
10) kask rowerowy a jakże! też z lidla hmm chyba 50zł?
11) odzież termoaktywna plus przesyłka = 120zł
Rower zakupiony w lutym, mamy maj czyli przez ten okres wydałem na rower i osprzęt do niego 638,00zł około. Jak widać większość z tego jest na rzeczy nie związane stricte z rowerem, mechaniką tylko dodatki, które też są przecież potrzebne. Jeszcze przejściówki na szeroki wentyle sztuk dwie po 3zł chyba. To tak na szybko z tego co pamiętam. Pozdro.
Dzięki. Jak patrzę na wydatki w bieżącym kwartale, też są głównie dodatki. Jest ich o tyle więcej, że właśnie modernizują swojego trekinga.
„4) Peleryna przeciwdeszczowa + przesyłka = 75zł”
Tak mi się przypomniało: w sklepie, w Gdańsku (Fashion House), trafiłem na pelerynę (czy bardziej płaszcz, bo chroni też trochę uda, a krojem zbliżony jest do trenczu) przeciwdeszczowy, przeceniony z 50 zł na 19,90, po dojściu do kasy cena spadła do 14,90. Zwinięty przypinam do bagażnika, nawet go nie zabieram, bo strata niewielka. Zaglądajcie, jak macie okazję, do outletów sportowych, czasem można trafić na fajne perełki za grosze.
Dobry pomysł z tymi outletami. Jestem na kupnie kilku rzeczy i muszę sprawdzić, czy są takie sklepy w KRK.
Pingback: Koszty jazdy rowerem - pół roku eksperymentu za nami » Miejski blog rowerowy
Ja mam jeszcze inny przypadek, a mianowicie kupiłem w tym roku drugi rower po to, żeby mi się zwrócił w całości w czasie jazdy do/z pracy :)
Z racji tego, że w tamtym roku góralem nie pojeździłem za dużo do pracy (przebieranie się, pedały SPD więc i buty na zmianę plus kiepsko z jeżdżeniem w czasie/po deszczu), a dokładniej wcale nie jeździłem, w tym roku uznałem, że chcę jeździć rowerem ale miejskim i wydam kasę na drugi rower pod warunkiem, że prześledzę jak i kiedy ten wydatek się zwróci. Zakupilem 20 letnią damke holenderska firmy Sparta za 450zł (czyli niewiele więcej niż JEDEN hamulec tarczowy w moim rowerze górskim). Dzienny dystans do pracy oraz powrót z wyliczeń daje mi około 14zł kosztu (11km do pracy, powrót 23km, rowerem w obie strony 11km, ale to tutaj bez znaczenia).
Poniżej zestawienie wydatków:
rower 450zł
klucze plaskie 2,5zl
chlapacz na przednie koło 16,8zl
detka (zapasowa) 11zl
saszetka „nerka” 20zl
dzwonek 4,99zl
okulary 9zl
linki na bagaznik 10,44zl
wymiana linki przedniego hamulca + linka 27,8zl
————————————
SUMA 552,53
Rower zakupiłem pod koniec marca, wg moich wyliczeń muszę minimum 40 razy wybrać sie do pracy rowerem zamiast samochodem, żeby i rower i dodatki się zwróciły. Niestety nie jeżdżę 5 dni w tygodniu, raz więcej raz mniej, ale na obecną chwilę po 3 miesiącach „zwróciło się 400zł i zostało 150zł, czyli 11 dni rowerem. Do końca lipca rower powinien być w całości „spłacony” a potem jeżdżenie będzie dawało już tylko oszczędności :)
Pingback: Koszty jazdy rowerem w 2015 r. - podsumowanie eksperymentu » Miejski blog rowerowy
Pingback: Koszty jazdy rowerem - wakacje za nami » Miejski blog rowerowy
Z konkretnym określeniem kosztów jest trochę problem bo żeby wyszło realnie to trzeba policzyć koszt zakupu roweru i rozłożyć go na ileś tam lat. I właśnie na ile? Dla mnie rower to proces nie przedmiot. Jak się jeździ to części się zużywają, jedne szybciej drugie wolniej. Przykładowo najstarsze elementy mojego roweru to kierownica, bagażnik i siodełko, mają 27 lat, najnowsze koszyki na bagażnik, dwa tygodnie. I jak to podzielić. Druga sprawa to jakie koszty wliczać a jakich nie. Czy koszt zakupu nowej kurtki, bo w poprzedniej prawie nowej, wywaliłem dziurę po tym jak próbowałem na mokrej ścieżce ominąć mądrego inaczej, który zapatrzony w swojego smartfona nagle skręcił z chodnika na ścieżkę? Czy to jest koszt jazdy rowerem, czy nie? Kurtka nie była kupowana specjalnie na rower (jak np. peleryna rowerowa) i teoretycznie mogłem dziurę wywalić np. potykając się przy wysiadaniu z samochodu. Przyjąłem zasadę że jeśli tego typu przypadek miał miejsce na rowerze, to liczę to jako koszt. Podliczać zacząłem od 2008 kiedy pękła mi rama i musiałem ją wymienić, przy okazji do wymiany poszły, stery, widelec, mostek, korbowód, łańcuch i kaseta. Jeździłem raczej rekreacyjnie w granicach 1000-1200 km rocznie, od trochę ponad 5 lat użytkowo około 7000 km rocznie, głównie po mieście i przed wszystkim dojazdy do pracy.
Rower trekkingowy, w miarę przyzwoity, ale też bez szaleństw (osprzęt na poziomie deore i alivio) serwisuje sam, wymieniam jak się coś zużyje, ewentualnie urwę, uszkodzę w jakiejś kraksie. Średnio rocznie, wychodzi mi około 500 zł
Jak to się ma do alternatywnych środków transportu? Przede wszystkim czas i pewność czasu przejazdu. Autobusem jadę mniej więcej dwa razy dłużej, samochodem rano podobnie jak komunikacją miejską, po południu jeszcze dłużej. Raz że rowerem nie stoję w korkach, dwa że jadę znacznie krótszą drogą, bo mogę przejechać przez ścisłe centrum, a samochodem nie. Poza tym rowerem jadę tyle samo w obie strony właściwie prawie niezależnie od warunków. Bywa że jak popada i nie zdążą odśnieżyć to kilka minut dłużej, ale ulice wtedy totalnie stoją i samochodem nie jedzie się 45 minut tylko np. 1,5 godziny. I to jest dla mnie jeden z najistotniejszych plusów roweru że raczej w korku nie utknę i z dużym prawdopodobieństwem wiem na którą dojadę a samochodem czy MPK w naszym pięknym mieście to bywa loteria.
Co do kosztów to jeśli chodzi o MPK to łatwo policzyć bilet miesięczny kosztuje 89 zł razy 12 wychodzi 1068 zł. Jeśli uda się tak wycelować żeby nie płacić za bilet w czasie urlopu to powiedzmy 1000 zł czyli 500 zł jestem do przodu, czyli finansowo niewiele.
Porównanie z samochodem innym osobom może wyjść zupełnie inaczej. Wszystko zależy od dystansu, kosztów eksploatacji samochodu, kwestii parkingowych itd. Itp.
Samochodem jeżdżę dosyć regularnie , jakieś dalsze wypady za miasto, większe zakupy, wyjazdy na narty itp. dlatego szacując koszty policzyłem tylko różnice wynikającą z dojazdów do pracy. Nie liczę na przykład utraty wartości, która jest znaczącym kosztem posiadania samochody, ale skoro go i tak mam to ten koszt ponoszę czy jeżdżę czy nie. Kwestię zużycia trudno oszacować, więc pominąłem. Policzyłem abonament parkingowy, paliwo, dodatkowy przegląd samochodu (1 rocznie) i różnicę w ubezpieczeniu wynikającą z deklarowanego przebiegu. Wyszło mi około 5300 zł czyli 4800 zł jestem do przodu. Kwota może nie powalająca, ale fajnych rzeczy można za to kupić.
Dzięki za obszerny komentarz. Ostatnio też myślę o tym rozkładaniu kosztów na liczbę lat i cenie samego roweru. Swojego mieszczucha kupiłem za niecałe 500 zł, ale co chwilę coś do niego dokupuję, bo to rower używany. Gdyby porównać koszty eksploatacji z nowym rowerem, to wyszłyby znacznie wyższe. Tylko w styczniu poszło 200 zł na nowe opony.
Też kupiłem rower m.in. dla frajdy i przy okazji oszczędzaniu na komunikacji miejskiej. Faktycznie zaskoczyło mnie to że po podliczeniu absolutnie wszystkich wydatków okołorowerowych nadal czekam aż wszystko się zwróci. Policzmy (w przybliżeniu, nie pamiętam dokładnie cen)
rower: 800
kask: 60
u-lock: 40
2 x opona: 80
3 x dętka: 20
przednia lampka + bateryjki: 30
Kurtka rowerowa: 100
Bluza rowerowa (wypasiona): 140
2 x pompka: 40
klocki hamulcowe: 10
klucze, łyżki, klucz do centrowania, łatki: 50
smar do łańcucha: 15
—-
1385
Przyjmując że we Wrocławiu bilet na 2 linie kosztuje miesięcznie 60 zł, a od lipca 2017 kupiłem tych biletów 4 (jesień, zima) wychodzi 12 miesięcy że rower się „zwracał”.
1385 – 720 = 665.
Zakładając że nic nowego nie kupię, muszę jeździć jeszcze 11 pełnych miesięcy aby rower się zwrócił.
Kiedyś liczyłem że oszczędzam jeszcze na pojechaniu na zakupy rowerem zamiast autem i do tej pory zaoszczędziłem około 300 zł.
Tak czy siak myślę że w perspektywie 2. lat, bez szaleństw zakupowych wyjdę na zero.