Wąskie czy szerokie? Z głębokim bieżnikiem czy bez? Co z rozmiarem? Wybór opon do roweru miejskiego może wydawać się trudny, jednak znając kilka zasad można w miarę bezboleśnie ogarnąć sprawę.
Od dłuższego czasu nosiłem się z zamiarem napisania tekstu o oponach rowerowych na sezon zimowy. Czekałem tylko na odpowiedni moment. Problem w tym, że zima wciąż się nie pojawiała. Przynajmniej nie w wydaniu śnieżno-lodowym, które uzasadniałoby sięgnięcie po klucze i łyżki do opon.
Dlatego koncepcja trochę się zmieniła. Poniżej znajdziecie kilka wskazówek, jak wybrać opony do roweru miejskiego, o co chodzi z rozmiarami gum i co zrobić, by zaoszczędzić na dętkach. Zacznijmy od cyferek.
Rozmiary opon rowerowych
To dosyć upierdliwy temat, bo producenci z rożnych krajów nie ułatwiają nam zadania. W handlu znajdziemy aż trzy różne rozmiarówki. Zainteresowanych odsyłam do Wikipedii, gdzie wyjaśniono całą kwadraturę rowerowego koła. Skupmy się na podejściu praktycznym.
Chcąc wymienić gumy w swoim rumaku najłatwiej spojrzeć na opony, które aktualnie są zamontowane na kołach. Na boku opony znajdziemy oznaczenia rozmiaru. Nas interesuje jedna z nich, która składa się z dwóch liczb (dwucyfrowej i trzycyfrowej) oddzielonych myślnikiem. Dla większości rowerów miejskich oznaczenie wygląda tak:
Pierwsza z liczb określa szerokość opony w milimetrach, druga odnosi się do średnicy obręczy. Chcąc kupić nowe ogumienie zapisujemy ten numerek. Podajemy go sprzedawcy lub szukamy właściwego rozmiaru w sklepie internetowym i gotowe.
Jak wybrać szerokość opony?
Jeśli chcesz kupić opony w dokładnie takim samym rozmiarze, co obecnie, możesz pominąć tę część.
Uzbrojeni w wiedzę na temat tego, jak rozszyfrować gumową rozmiarówkę, możemy pokusić się o kupno węższych lub szerszych opon do swojego roweru. Tutaj obowiązują dwie proste zasady.
Węższe opony stawiają mniejszy opór i umożliwiają szybszą jazdę. To dobra opcja, gdy codziennie pokonujesz spory kawałek po mieście. Za prędkość płacimy jednak gorszą amortyzacją. Rower na dziurach jest sztywniejszy i bardziej przenosi drgania. Łatwiej też uderzyć obręczą o krawężnik i w ten sposób rozciąć dętkę, łapiąc tzw. snake bite.
Ryzyko takiego uszkodzenia jest mniejsze, gdy opona jest szeroka. Na dziurawych drogach daje większy komfort jazdy, a zimą zapewnia lepszą przyczepność. No dobrze, tylko co to znaczy szeroka i wąska opona?
Moim zdaniem najlepszym punktem wyjścia dla rowerów miejskich z kołami 28-calowymi jest opona w rozmiarze 37-622. Przy dobrze napompowanej dętce to najlepszy kompromis między komfortem a szybkością jazdy. Chcąc przyspieszyć swojego rumaka można zdecydować się na gumy w rozmiarze 32-622. W zimie z kolei dobrze sprawdzają się opony o szerokości 42 mm (czyli rozmiar 42-622).
Kilka słów o bieżniku
To element opony, na który nie wszyscy zwracają uwagę, podczas gdy ma naprawdę spory wpływ na komfort jazdy. Na rynku znajdziemy więcej wzorów bieżnika niż wymówek, żeby nie jeździć rowerem. Tu jednak warto kierować się zasadą złotego środka.
Opony „łyse” lub z delikatnym bieżnikiem pozwalają na szybką jazdę. Problem pojawia się na mokrym asfalcie albo zimą, gdy spadnie śnieg. Wtedy nietrudno o poślizg podczas hamowania albo brania zakrętu przy dużej szybkości.
Odwrotnie jest z oponami terenowymi. Na nich nie rozpędzimy się do zawrotnych prędkości, ale za to nie musimy obawiać się trudnych warunków, takich jak błoto czy śnieg. Pewnym minusem jest odgłos, jaki wydają opony z głębokim bieżnikiem podczas szybszej jazdy. Charakterystyczne „bzyczenie” rozpędzonego roweru nie każdemu odpowiada.
Wspomniany złoty środek to opony z niezbyt głębokim bieżnikiem, który daje dosyć dobrą przyczepność, jednocześnie nie spowalniając roweru. Chodzi o coś takiego:
Z kolei osoby jeżdżące czasem poza utwardzanymi drogami lub szukające opon do jazdy po śniegu mogą skusić się na bieżnik tego typu:
Takie opony znajdziecie w sklepach rowerowych w dziale z ogumieniem do rowerów trekkingowych. Są przystosowane zarówno do lekkiego terenu, jak i jazdy po asfalcie, co dosyć dobrze oddaje warunki, jakie można spotkać na ulicach polskich miast.
Bajery, w które warto zainwestować
Tutaj mam na myśli dodatkowe cechy opon, które w zasadzie nie są konieczne, ale mogą znacząco wpłynąć na jakość jazdy rowerem. Do takich bajerów zaliczają się:
- paski odblaskowe
- wkładki antyprzebiciowe
- opony w różnych kolorach
Pierwszy bajer zwiększa znacznie bezpieczeństwo po zmroku. Gdy dojeżdżamy do skrzyżowania albo chcemy włączyć się do ruchu, światła samochodów odbijają się od warstwy odblaskowej i sprawiają, że rowerzysta jest lepiej widoczny z boku. Modele wyposażone w paski zwykle kosztują więcej niż te same modele bez odblasków, ale na bezpieczeństwie nie warto oszczędzać.
Kolejną rzeczą, na którą naprawdę warto wyłożyć trochę więcej pieniędzy jest wkładka antyprzebiciowa. To specjalna warstwa wytrzymałego materiału (np. kevlaru), która oddziela bieżnik opony od dętki. Zadaniem wkładki jest zatrzymanie szkła albo innego badziewia i niedopuszczenie do przebicia dętki. Przy okazji wkładka pozwala zaoszczędzić sporo nerwów i pieniędzy, wydanych na nowe dętki.
Moim zdaniem to obowiązkowe wyposażenie roweru miejskiego, szczególnie wyposażonego w biegi w piaście i pełną osłonę łańcucha. Zdemontowanie tylnego koła w takim rowerze jest pracochłonne i czasami dosyć trudne. Nie muszę chyba dodawać, że gumę łapie się zawsze na tym kole, którego naprawa jest bardziej upierdliwa. Zawsze.
Na koniec zostawiłem kolorowe opony. Jak widzicie, sam jeżdżę na kremowych gumach. Głównie wynika to z faktu, że akurat takie mieli w sklepie, a nie ze względów estetycznych. Jednak dla osób, którym zależy na dopieszczaniu wyglądu swojego roweru to fajny sposób na wyróżnienie się z tłumu.
To tyle z mojej strony. Jeśli znacie inne oponowe patenty dla początkujących, to komentarze są do waszej dyspozycji.
Z doświadczenia własnego — niestety — nauczyłem się, że najważniejsza jest solidna wkładka antyprzebiciowa. W zasadzie, dla mnie liczą się wtedy dwa modele:
– Schwalbe Maraton Plus,
– Vredestein Perfect Xtreme.
Do tego paski odblaskowe i delikatny bieżnik.
Brak wytrzymałej opony na przebicie tylko potrafi zepsuć podróż: na zwykłej oponie potrafiłem złapać gumę częściej niż raz w miesiącu (30km dziennie), na oponie z najprostszą ochroną antyprzebiciową (Continental Town Ride) raz na kwartał. Na wspomnianym Vredestein od momentu zakupu (wrzesień) spokój, a od tego czasu mam to nieszczęście, że przejeżdzam codziennie do pracy w okolicach Dolnego Miasta w Gdańsku (więcej szkła niż śniegu w zimę — to nie jest dzielnica willowa ;-)). Opona już ślady użytkowania ma, ale bez żadnych niespodzianek.
Obydwa modele tanie nie są, ale dobrze się sprawują w mieście także w zimę. Czasem myślałem o czymś z bieżnikiem ciut bardziej agresywnym na przód w zimę, ale obniżenie ciśnienia znacznie poprawiło trakcję (trzymam się zwykle zbliżonego do maksymalnego, ze względu na wkładkę i opory toczenia).
Używałem kiedyś Marathonów i potwierdzam. To były moje pierwsze opony z wkładką i byłem zachwycony ich odpornością.
Zgadzam się z Maciejem. Opona antyprzebiciowa to podstawa.
Na oponie MTB za 25zł miałem 3 łatania na jednej trasie (to mój rekord). Zdarzało się też, że w pracy koledzy pytali czy danego dnia miałem już „gumę” :) Jeżdżę ciężkim elektrykiem 50km dziennie.
Mój patent to: opona znanej marki, osobno kupiona wkładka antyprzebiciowa, stara przecięta dętka opasająca właściwą dętkę. Uff… trochę tego jest, ale działa już 3 miesiące bez gumy.
Ostatnio odkryłem takie zielone świństwo (Slime uszczelniacz), wlewa się to do dętki przed lub zaraz po przebiciu. Wleję do trekinga latem.
https://www.youtube.com/watch?v=gjIJ5ENonXw
„Ostatnio odkryłem takie zielone świństwo (Slime uszczelniacz), wlewa się
to do dętki przed lub zaraz po przebiciu. Wleję do trekinga latem.”
Używałem czegoś podobnego. W starszych oponach z prostszą wkładką antyprzebiciową zdało to egzamin, gdy wkładka poległa (ale i też pewnie ograniczyła wielkość dziury). Przy okazji szybko można znaleźć miejsce uszkodzenia. Nie polecam jak ktoś nie ma porządnych błotników; nie spiera się z ubrania!
Jeśli ktoś potrzebuje niezawodności, polecam Marathon Plus albo Marathon Plus Tour. Nigdy, przenigdy, nic mi się w nie nie wbiło; z tymi oponami złapałem raz flaka, ale to prawdopodobnie od „przytrzaśnięcia” rantem albo wystającej szprychy.
Szkoda tylko, że nie robią wersji kremowej… takie byłyby perfekcyjne.
Na co dzień jeżdżę na kremowych Delta Cruiserach. Niestety, zdarza się parę flaków na rok. Jak mówi jedno z praw Murphy’ego, flak występuje zawsze w tylnym kole z biegami w piaście ;). W razie awarii łatam dętkę na rowerze, a jeśli się nie da, wymieniam metodą „siłową”. Odkręcam nakrętkę osi i dźwignię torpeda po lewej stronie, wyciągam napinacz łańcucha, a potem na chwilę podważam hak ramy, by zrobić szczelinę, przez którą przeciskam dętkę. Dużo szybsze i czystsze niż zdejmowanie całego koła, choć tak chyba się da tylko jeśli ma się piastę z krótką ośką i stalową, sprężystą ramę.
„W razie awarii łatam dętkę na rowerze”
Tak samo łatam. Ostatni raz zdejmowałem całą dętkę gdy wymieniałem opony. Czyściejsza robota, co najważniejsze: szybsza. Szczególnie przy pełnej osłonie łańcucha. Jedynie patentu wymagało znalezienie miejsca przebicia, ale to rozwiązałem za pomocą napompowania do maksimum; wtedy łatwo wyczuć miejsce wycieku powietrza. Samo wyciągnięcie w jednym punkcie dętki to już tylko zabawa i parę chwil.
Obecnie jeżdżę na Vredestein Perfect Xtreme i — odpukać — na razie spokój. W rowerze dziewczyny przymierzam się do zamiany Schwalbe Citizen na Maraton Plus. Citizen, mimo wkładki antyprzebiciowej, potrafił parę razy „paść”.
Z odginaniem haku ramy nie próbowałem: mam zbyt sztywną ramę.
Ciekawy patent na szybką wymianę dętki (opony również, jeśli się postarać) ma firma WorkCycles z Amsterdamu. Produkują modele Fr8 http://www.workcycles.com/home-products/professional-transport-bikes/workcycles-fr8-as-delivery-transport-bike i Kr8 http://www.bakfiets-en-meer.nl/2014/02/25/introducing-the-workcycles-kr8-bakfiets-finally/ z odkręcanym lewym hakiem. Określają ten patent mianem „Escape Hatch” („wyjście awaryjne”).
Holendrzy z tymi różnymi „ułatwiaczami” przy rowerze powodują, że przestałem się dziwić czemukolwiek. Kiedyś szukałem sakwy składanej za zakupy: łatwa do zdjęcia, solidna i nie zajmująca dużo miejsca jak nie jest używana. Idealnie jak nadawałaby się na zakupy jadąc także autem czy pieszo. Ponadto zależało mi jeszcze na paru mniejszych „niuansach”. Oczywiście rozwiązanie odpowiadające potrzebom znalazłem w sklepach holenderskich. Jedynym problemem było sprowadzenie jej do Polski.
Podobnie z nietypowymi ekspanderami na bagażnik, czy obecnie z sakwą laptopową, do której sie przymierzam.Oni już dawno to przećwiczyli.
Choć najlepszy patent, który sobie cenię, to łańcuch doczepiany do podkowy. Efektywna długość dwukrotnie większa niż w przypadku tradycyjnego, a waga mniejsza (o zamek). Nie ma miejsca, gdzie się nie przypnę; ostatnio o betonowy słup trakcji trolejbusowej. :D
Podkowy z łańcuchem są super. Jakoś niedawno Axa wprowadziła model Victory, który ponoć jest lepszy od Defendera (którego mam na dwóch rowerach – wraz z łańcuchami), chętnie przetestuję.
Co do sakwy: nietrudno zrobić fajne i eleganckie sakwy z neseserów, np. takich: http://allegro.pl/neseser-kufer-lotniczy-torba-lekarska-i5158188194.html
Wystarczy zrobić z płaskownika dwa haki do zawieszania na bagażniku, dodać blachę (polecam mosiężną lub z nierdzewki) na tylnej ściance po wewnętrznej oraz zewnętrznej stronie sakwy, powiercić otwory i spiąć całość „na kanapkę”. Pod haki daję śruby (lepiej przenoszą obciążenie), a resztę otworów spinam nitami zrywalnymi. Wieszam ją na bagażniku tylnym lub przednim (jeśli jadę rowerem transportowym) i zabieram ze sobą jak zostawiam gdzieś rower. Ew. przewlekam łańcuch pod rączką i przypinam – ale to w miejscach, gdzie ryzyko kradzieży jest małe :).
Jeśli chcesz zrobić taką sakwę, wymierz odległość między poprzecznymi prętami w bagażniku, by dała się zawiesić i nie przesuwała się do przodu/do tyłu. Ja mam haki z płaskownika szer. 2cm i między krawędziami jest 20cm, od otworu do otworu – 22cm. Dobrze pasuje do holenderskich bagażników.
Mam dwie takie sakwy, jednej używam codziennie, a druga stoi w pokoju i przechowuję w niej mikser, mikrofony i jakieś inne szpargały audio.
„Jakoś niedawno Axa wprowadziła model Victory, który ponoć jest lepszy od
Defendera (którego mam na dwóch rowerach – wraz z łańcuchami), chętnie
przetestuję.”
Właśnie też widziałem tego Victory. Defendera mam i jest ok, ale dawno AXA nie odświeżała oferty, a Abus z Trelock zaczynał ją doganiać. Podejrzewam, że w obecnej mojej Gazelle raczej zmieniać nie będę, ale nie zdziwię się, jak po (kiedyś w przyszłości) zakupie nowego roweru Victory się w nim nie pojawi. Na razie zbiera dobre oceny.
Choć nie traktował bym podkowy z łańcuchem jako główne zapięcie na 8h w niestrzeżonym miejscu. Jako uzupełnienie u-locka lub innego łańcucha, już tak. Ale na zakupy idealna.
„Co do sakwy: nietrudno zrobić fajne i eleganckie sakwy z neseserów, np. takich: http://allegro.pl/neseser-kufe…”
A widzisz, nie brałem pod uwagę samodzielnych rozwiązań.
Z tym, że „Węższe opony stawiają mniejszy opór i umożliwiają szybszą jazdę” to nie jest wcale taka prosta zasada. Tak naprawdę jest… odwrotnie. Przy danym ciśnieniu, węższa opona bardziej się odkształca, pochłaniając więcej energii. Oczywiście można nabić opony jak w racingowej szosówce, ale wtedy opory wzrosną, jak tylko opuścimy gładki asfalt. O komforcie nie wspominając… Jakby mi ktoś nie wierzył, może przeczytać to samo na stronie Schwalbe ;) http://www.schwalbe.com/en/rollwiderstand.html
Czytam, czytam i tak sobie myślę, że może jednak zainwestować w swoim Batavusie w wymianę opon? Mieliśmy dzisiaj przejażdżkę z Gosia Malochleb, Marcin Wojcik i Przemek Łabuz – i jakoś tak trochę się ślizgałem po mokrej kostce. :-/
Też o tym myślę ostatnio. Widzę, że wielu podróżników (np. Kajtostany) śmigają na Schwalbe Marathon i chyba się szarpnę. Niby mam jakieś zabezpieczenie przed przebiciem, ale zbyt często zawodzi.
Opona przednia – Continental CityRIDE: stara, bez wkładki anty-przebiciowej, ma z 10 lat, dosyć wąska, chyba już dosyć łysa, ale nie znam się.
Opona tylna – CST TRAVELLER CITY CLASSIC ALL SEASON COMPOUND: nowa, ma rok, z wkładką anty-przebiciową, szersza od przedniej. Niestety, mam wrażenie, że (zwłaszcza po mokrym), tylko koło mi się ślizga.
Nie mów, że przejeździłeś tyle na Continentalu City Ride! Miałem wersję z wkładką i zajeździłem je w dwa sezony. Fakt, są szybkie i raczej się nie dziurawiły, ale po dwóch latach zaczęła prześwitywać wkładka.
Nie do końca. Przejeździł ktoś inny, bo ja kupiłem ten rower dopiero trochę ponad rok temu. Inna sprawa, że ja nim aż tak dużo nie jeżdżę, bo codziennie, w roku szkolnym, to jeżdżę Babboe City.
Pingback: Jak dobrać rozmiar roweru miejskiego? |Miejski blog rowerowy
Bardzo dobry poradnik dużo się dowiedziałem.