Wbrew pozorom, jazda rowerem w deszczu nie jest taka straszna, jak może się wydawać. Nie wymaga również zakładania specjalnego stroju ani okularów pływackich. Oto kilka praktycznych porad i przewodnik po gadżetach, które mogą Ci się przydać podczas niepogody.
Na początku ustalmy coś – z tego tekstu nie dowiesz się, co zrobić, gdy ulewa dopadnie Cię podczas wyprawy turystycznej na koniec świata albo w trakcie jazdy terenowej po lesie. Mówimy o jeździe miejskiej i sytuacji, gdy chcesz dostać się do pracy / uczelni / knajpy, a po dotarciu na miejsce nie chcesz wyglądać, jak po wypadnięciu za burtę.
Druga uwaga – pamiętam, co śpiewał Kazik w piosence „Cztery pokoje” i nie do końca się z nim zgadzam. Stwierdzenie, że „zimno i pada, zimno i pada na to miejsce w środku Europy” jest mocno przesadzone. W porównaniu z innymi miastami Starego Kontynentu, gdzie jazda na rowerze jest bardziej powszechna, Kraków nie wypada tak źle pod względem liczby deszczowych dni w roku. Dokładne dane znajdziesz tutaj.
Gdzie najbardziej chlapie?
Zacznijmy od zidentyfikowania newralgicznych miejsc, które najbardziej narażone są na zamoczenie. W tym celu przygotowałem poglądową rycinę przedstawiającą rowerzystkę tuż przed spadnięciem pierwszej kropli:
Na złych kierowców, ochlapujących resztę świata wodą z kałuż, niewiele można poradzić. Pozostałe obszary da się lepiej lub gorzej zabezpieczyć przed wodą. W internecie znajdziesz mnóstwo gadżetów, które mają Ci w tym pomóc. Są takie, które rzeczywiście spełnią swoją rolę oraz takie, które od razu możesz sobie darować. Zacznijmy od pierwszej grupy.
Co przyda Ci się podczas deszczu?
Prognoza pogody – niby banał, ale może uratować człowieka. Jeśli przed wyjściem z mieszkania zobaczysz, że poranna mżawka to dopiero zapowiedź powtórki z biblijnego potopu, zostaw rower w domu i jedź tramwajem. Z pewnymi rzeczami nie wygrasz.
W przypadku, gdy deszcz będzie padał dopiero podczas Twojego powrotu do domu, możesz rozważyć jazdę rowerem. Na miejsce dojedziesz bez przeszkód, a jeśli zmoczy Cię w drodze powrotnej, to nie będziesz świecić oczami przed szefem i nic wielkiego się nie stanie. Wrócisz do mieszkania, przebierzesz się i już.
Peleryna rowerowa – nie jakaś peleryna, ale peleryna rowerowa. Na przykład taka, jak ta:
Różnica polega na tym, że peleryny dla rowerzystów mają wydłużoną przednią część. Kiedy stoisz, będzie sięgać za kolana. Kiedy wsiądziesz na rower, materiał zasłoni ramiona i uda, czyli miejsca szczególnie zbierające wodę. Dodatkowo kaptury w pelerynach dla rowerzystów nie są tak głębokie jak w przypadku pozostałych peleryn. Dzięki temu nie ograniczają widoczności na boki. Jazda rowerem w deszczu z taką peleryną nie uchroni Cię w 100 procentach, ale to najlepsze rozwiązanie, jakie dotychczas testowałem (nie licząc powrotu tramwajem z rowerem na miejscu dla wózków dziecięcych).
Wodoodporne sakwy – tu chyba wyjaśnienie jest zbędne. Dobrej jakości torba lub sakwa ochroni Twojego laptopa i kanapki na drugie śniadanie przed zalaniem.
Błotniki – rower na rycinie poglądowej ich nie posiada, dlatego zaznaczyłem pupę jako miejsce zagrożone zachlapaniem. Półśrodki w postaci krótkich błotników może fajnie wyglądają, ale nie oszukujmy się – są mniej skuteczne. Im większa część obwodu koła jest zakryta, tym lepiej dla Twojego ubrania.
Chlapacz – skoro jesteśmy przy błotnikach, to przy przednim kole zafunduj sobie kawałek gumy, wydłużający i poszerzający błotnik. Chodzi o coś takiego:
Nie wygląda stylowo, ale chroni buty przed zalaniem. Przejeżdżając przez kałuże, woda chlapie na boki, i zwykły błotnik nie zawsze pomaga.
Pełna osłona łańcucha – poza Twoim obuwiem, narażony na zachlapanie jest również łańcuch. Pełna osłona przyda się również, gdy zostawiasz rower na deszczu, np. przed wejściem do biura. Woda + łańcuch to nie jest dobre połączenie.
Wewnętrzna przerzutka i hamulce w piaście – chodzi o tzw. przerzutkę planetarną i hamulce bębnowe lub rolkowe. Kiedyś napiszę o nich więcej. Ich konstrukcja sprawia, że mechanizmy są schowane tak, że nie dociera do nich woda. Dzięki temu nie musisz co chwilę regulować przerzutki, a klocki hamulcowe nie ślizgają się po mokrej obręczy, jak w przypadku V-brake’ów i podobnych konstrukcji.
Taśma izolacyjna – dostaniesz ją za grosze w każdym sklepie budowlanym lub elektrycznym. Przyda Ci się, jeżeli masz oświetlenie przymocowane na stałe do roweru, tak jak ja. Taśmą możesz zakleić szczeliny pomiędzy obudową lampki a kloszem. Dzięki temu woda nie będzie dostawać się do środka.
Kryjówki – jeździsz codziennie tą samą trasą? Rozejrzyj się. Być może mijasz miejsca, w których można się schować przed deszczem. Wiedza o nich przyda Ci się szczególnie latem, kiedy ulewy bywają gwałtowne, ale krótkotrwałe. Wiata przystankowa, stacja benzynowa, brama w kamienicy czy most mogą Cię uratować kosztem dodatkowych kilkunastu minut spędzonych pod zadaszeniem.
Drobne na tramwaj – czasami nie ma rady i deszcz nie odpuszcza. Bywa, że najlepszym rozwiązaniem jest zostawienie roweru w bezpiecznym miejscu i powrót do domu komunikacją miejską.
Co możesz sobie darować?
Kurtka z kapturem – sprawdza się tylko na krótkich dystansach. Przede wszystkim nie zapewnia ochrony udom, które szybko zbierają krople deszczu. Siedzenie w biurze w mokrych spodniach nie należy do największych przyjemności.
Peleryna lub płaszcz przeciwdeszczowy – j.w.
Parasol – to najmniej użyteczny gadżet, jakiego możesz użyć podczas deszczu. No chyba, że zamierzasz prowadzić rower i schować się pod parasolem. Jazda z nim jest większą udręką niż rozmawianie przez telefon z mamą podczas przejażdżki ruchliwą ulicą.
Pokrowiec na siodełko – teoretycznie ma chronić siodło przed deszczem. Po zdjęciu możesz wsiąść na rower bez obaw o niezręczne plamy na czterech literach. W praktyce ten sam efekt osiągniesz wycierając siodełko chusteczką higieniczną lub gazetką reklamową z Biedronki.
Znasz inne sztuczki, ułatwiające jazdę na rowerze w deszczu? Podziel się w komentarzu.
Z moich doświadczeń: na deszcz w ciepłej porze roku doskonale nadają się krótkie spodnie i sandały w zestawie z peleryną. Genialnym wynalazkiem chroniącym buty są tzw. gamasze, niestety rzecz słabo dostępna w sklepach.
No i nie zgodzę się z tym, że są warunki w których rower odpada, może ewentualnie gradobicie. Mam na szczeście w szafie taki komplet wyposażenia, że jestem przygotowany do jady bez względu na ilość opadów.
Sandały sprawdzają się szczególnie na dłuższych wyprawach rowerowych. Sprawdzone :-)
A gumiaki? Ostatnio dość popularne – jakieś doświadczenia?
Ja osobiście nie posiadam, ale może Majka się wypowie?
Gumiaki są spoko, pod warunkiem, że podeszwa lub nakładka na pedał jest antypoślizgowa ;) ale jeszcze będę do tego wpisu dodawać swoje 3 grosze, bo moim zdaniem Maciek nie napisał wszystkiego.
Gumowce to podstawa. Najlepiej dość wysokie, bo woda czasem mocno chlapie. Do tego peleryna przeciwdeszczowa i można jeździć prawie cały rok (mowa o dojeżdżaniu do pracy przez miasto). Z mojego doswiadczenia ochraniacze się nie sprawdzają. Ja jeszcze na jesień używam rękawiczek narciarskich bo ręce strasznie marzną (zimą jeżdżę do pierwszej „gleby” a potem potulnie przesiadam się na tramwaj;-), ale to już inny temat.
Gumiaki niezastąpione na zimę i błoto pośniegowe. Co prawda jak się che mieć eleganckie, to trochę kosztują, ale można się poczuć jak jeździec na koniu ^^
Pingback: 5 najgłupszych wymówek, żeby nie jeździć na rowerze | wychowaniefizyczne.net
1. pokrowce na siodlo to MUS ;
siodla zrobione z gabki trzeba wyciskac bo mocno nasiakaja i mocza dupe;
siodla skorzane przez wilgoc plesnieja (gdy zostaly zle zabezpieczone), lapia plamy i zacieki, no i robia sie czasem za miekkie.
2. moze i latem po-zapylasz w sandalach, ale jesienia i zima konieczne sa porzadne ochraniacze; kupne badz DIY: bardzo proste zreszta, dla wprawnego krawca godzinka roboty:
http://bikesick.com/chron-koncowki-defend-your-members/
a zamiast pokrowca na siodełko awaryjnie świetnie się sprawdzają reklamówki. I czemu nikt nie pisze o spodniach wodoodpornych? jak się ma takie wielgachne portki, które nakłada się na wszystkie inne rzeczy (włączając w to falbaniaste spódnice) to nigdy nie trzeba już jeździć autobusem.
Zestaw: kurtka, spodnie, buty, rękawiczki – wodoodporne (oddychajace) sprawdza sie również w mieście. Tylko jest ryzyko, że w związku z brakiem opadów spodnie nie zostaną wyciągnięte z plecaka/salwy ;)
Pingback: Jak ubrać się na rower jesienią? » Miejski blog rowerowy
Jest taki moment, kiedy jazda rowerem w deszczu zaczyna być przyjemna. Warunki są dwa. 1. Musisz być przemoczony do suchej nitki, więc to czy zmokniesz jeszcze bardziej jest ci obojętne. 2. Musisz jechać z pracy do domu a nie odwrotnie.
3. Najlepiej, jak jest lato :-)
Pingback: Klimat na rowery mamy idealny. Sorry! || Miejski blog rowerowy
gdzie można kupić pelerynę
rowerową?
Ja swoją kupiłem na Allegro. Sprawdź też internetowe sklepy rowerowe. Takie peleryny są robione w dwóch – trzech rozmiarach, w zależności od wzrostu. Ryzyko, że kupisz zły rozmiar jest zatem niewielkie.
Szczerze, to najlepiej poprosić kogoś znajomego kto mieszka w NL o pomoc. Tam w każdym sklepie dostaniesz świetną pelerynę. Ja swoją AGU Track przywiozłem z Amsterdamu, jestem super zadowolony.
ja polecam płaszcz przeciwdeszczowy ze sklepu BHP – sięga do kostek – zakrywa nogi podczas jazdy, ma otwory wentylacyjne, można wybrać kolor (żółty, pomarańczowy), ale przede wszystkim cena – ja swój kupiłem za 17,22 zł i nie jest to płaszcz jednorazowego użytku.
Rzeczywiście dobra cena. Ja za swoją pelerynę rowerową dałem niecałe 40 zł na Allegro.
Pingback: Gdy zimno i pada, czyli stylowo rowerem w deszczu! » Miejski blog rowerowy
Parasolki nie są takie złe, tylko trzeba kierować je wierzchem do wiatru. Stawiają większy opór aerodynamiczny i nas spowalniają, lecz przy takiej pogodzie i tak się jedzie wolniej.
Chcę sobie sprawić parasol Senz: https://www.senz.com/en/
Parasol to nietypowy; jedna strona jest wydłużona, druga – krótka. Nastawiamy go w zależności od kierunku wiatru. Chętnie sprawdzę w warunkach polowych. Do tego producent oferuje też uchwyty na kierownicę: https://www.senz.com/en/explore/senz-umbrella-holder – miaaaaaau :).
W roli pokrowca na siodełko świetnie sprawdza się reklamówka. Ponieważ wszystkie moje rowery mają Leppera albo Brooksa, to zabezpieczenie przed deszczem jest sprawą kluczową.
Druga bardzo przydatna rzecz to dynamo w piaście. Deszcz, śnieg, grad? Nic mu niestraszne.
Przydaje się schowany w pracy komplet ubrań na zmianę na czarną godzinę.