Ile wydałem na rowery przez ostatni rok? Tyle, że spokojnie mógłbym kupić całkiem przyzwoity egzemplarz z drugiej ręki. Po szczegóły zapraszam do dalszej części wpisu :-)
Gdy nieco ponad rok temu zaczynałem liczenie wydatków, zakładałem, że przez kolejne 12 miesięcy dopieszczę swój rower miejski. Wymienię w nim to, co nadaje się do wymiany lub kupię części, które zasadniczo działają, ale nie do końca spełniają moje wymagania. Dobrym przykładem jest siodełko. W sumie spełnia swoje zadanie i nie jest zbyt atrakcyjne dla potencjalnego złodzieja, ale sporo mu brakuje, by nazwać je wygodnym. Wyobrażałem sobie, że w 2016 rok wjadę takim rowerem, jaki chcę mieć do codziennej jazdy i to zakończy temat wydatków. Cóż, nie do końca się udało.
Ostatecznie nie wymieniłem siodła ani kilku innych drobiazgów, które miałem w planach. W sumie sam nie wiem dlaczego – być może wygrał zdrowy rozsądek (działa, więc po co wymieniać?), może to kwestia przekładania rzeczy do zrobienia na później (w tym przypadku zrobienia zakupów).
Udało mi się za to notować wydatki. To duży sukces, bo wymagał systematyczności w zbieraniu paragonów. Kolejny mały sukces to dopieszczenie mojego trekinga (wymiana napędu) i montaż w Gazeli dynama w piaście, które planowałem już od dawna. Wystarczy jednak tego wstępu, przejdźmy do meritum.
Moje wydatki na rower w 2015 r.
Zestawienia z kolejnych kwartałów wyglądają następująco:
- Q1 – 73,49 zł
- Q2 – 407,47
- Q3 – 429,21 zł
- Q4 – 131,70 zł
Suma = 1041,87 zł
W ostatnim kwartale kupiłem pełną osłonę łańcucha i tylną lampę na bagażnik. To kolejne przykłady mojego odwlekania spraw, bo wciąż ich nie zamontowałem :-) Kwota 1041,87 zł oznacza, że średnio w miesiącu używanie roweru kosztowało mnie 86,75 zł.
Wnioski z eksperymentu
Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to fakt, że jazda rowerem wcale nie jest taka bezkosztowa, jak może się wydawać. Rzecz jasna, to nic w porównaniu do kosztów jazdy samochodem, ale dopłacając zaledwie 2,25 zł miesięcznie, mógłbym mieć bilet na wszystkie linie komunikacji miejskiej w Krakowie. Mamy zatem kolejny dowód na to, że mit o tym, iż rower to pojazd dla osób biednych można włożyć między bajki.
Eksperyment pokazał też, że decydując się na kupno używanego roweru, trzeba liczyć się z wydatkami. Za swoją Gazelle trzy lata temu zapłaciłem 470 zł. Jak widzicie, w tym roku mógłbym kupić dwa rowery w tej cenie i jeszcze zostałoby na piwo – niezbędne przy pracach serwisowych. Co ciekawe, okazało się, że wymiana dętek wcale nie jest największym wydatkiem w rowerowym budżecie. Przez cały rok kupiłem zaledwie dwie dętki, płacąc w sumie 26 zł. Warto zainwestować w opony z wkładką antyprzebiciową.
Trzeci wniosek dotyczy liczby rowerów. W zasadzie to nic odkrywczego, ale patrząc na listę wydatków, widzę wyraźnie, że sporą ich część stanowią koszty modernizacji mojego roweru trekingowego. W minionym roku części do Gianta kosztowały mnie w sumie 584,89 zł. To całkiem sporo jak na rower, którego używam dosyć rzadko. Krótko mówiąc, im więcej rowerów, tym więcej wydatków.
Na koniec wniosek najważniejszy – mamy świetnych czytelników :-) Tym, co pozytywnie mnie zaskoczyło podczas eksperymentu, był odzew z waszej strony. Różnymi kanałami przesłaliście dużo własnych zestawień rowerowych wydatków. Część z nich opublikowaliśmy w poprzednich odcinkach cyklu. Dziękuję za każdy jeden komentarz, mail i wpis na Facebooku. Wasze podsumowania bardzo urozmaiciły eksperyment. Pokazały też, jak bardzo mogą różnić się kwoty wydawane na rower w zależności od jego typu i sposobu eksploatacji.
Poniżej znajdziecie linki do podsumowań kolejnych kwartałów 2015 r. Jeśli macie pomysł na kolejny rowerowy eksperyment, który możemy przeprowadzić na blogu, to dajcie znać. Adres zaloga@statekkosmiczny.pl i komentarze są do waszej dyspozycji.
Poprzednie odcinki cyklu:
- Ile naprawdę kosztuje jazda rowerem? Sprawdźmy to!
- Ile kosztuje jazda rowerem? Podsumowanie kwartału + wasze zestawienia
- Koszty jazdy rowerem – pół roku eksperymentu za nami
- Koszty jazdy rowerem – wakacje za nami
Fot. 1
Od tego roku (2016) robię takie samo podsumowanie :) Mam trzy rowery, z czego dwa dość porządne (szosa i mtb). Bardzo jestem ciekaw ile mnie wyjdzie za ich utrzymanie i naprawy…
Ciekawe, co powie Anna Mularczyk-Meyer, jak zobaczy twoje podsumowanie ;-)
Właśnie wymieniłem suport, korbę, łańcuch, chwyty, klamki i linki + pancerze w miejskiej kozie. Niestety mam też tylne koło do wymiany. Wyjdzie sporo, ale wiem, że to mój podstawowy środek transportu więc trzeba. Poza tym staram się małym kosztem wszystko ogarnąć:)
Ja zapomniałem spisać wydatków w ostatnim kwartale. Wymieniałem zwykłą piastę na piastę z dynamem. Koszt robocizny, szprych itp. był 180 złotych, ale przy okazji był robiony przegląd amortyzatora i wymiana linki z pancerzem od przerzutek. Nie pamiętam ceny dynama, chyba ok 100 zł (Shimano, DH-2N35). Lampka za 60. Oprócz tego 50 PLN za dwa komplety klocków hamulcowych. Razem 390 złotych.
W najbliższym kwartale, lub na początku następnego planuję oddać rower do przeglądu po zimie (nie robię tym razem samodzielnie): być może koło do centrowania (od nowości miałem bicie boczne 1-1,5mm, nie przeszkadza, ale wiecie, jak coś zauważysz, to denerwuje ;-)): być może wymiana linek i pancerzy od hamulców, czyszczenie i smarowanie łańcucha. Się jeszcze okaże. No i pewnie nowe klocki hamulcowe jak je zima „zje”.
Mnie też czeka przegląd pozimowy, ale chyba zajmę się tym sam, bo lista rzeczy do zrobienia jest dosyć długa… Pocieszam się, że dłubanie przy rowerze odstresowuje ;-)
Mnie niestety nie odstresowuje — jestem pedantem. :D
Parę dni temu odkręciłem pivoty od v-brake, bo mi podejrzanie ciężko chodziły (sól i piasek), chyba z planowanego kwadransa zrobiła się godzina. Nigdy więcej hamulców zewnętrznych do roweru który jeździ w zimę. Tylko rolkowe, dziewczyna ma i ich jej zazdroszczę, mimo że są słabsze. Na plus v-brake: prosty serwis, porównując np. do tarcz.
Przy okazji dokładniej zmierzyłem wspomniane bicie kola: Poniżej 1mm, więc jedna rzecz z głowy. Linki i pancerze oraz łańcuch działają bez problemów, ale do końca zimy jeszcze daleko i dużo się może zmienić. W sumie trzecia zima i do tej pory tylko pancerz od przerzutek zaczął korodować (wymieniony w grudniu).
Z rzeczy o których zapomniałem, to mały chlapacz na tylnim błotniku: mimo solidnych błotników, czasem przy większej prędkości i odpowiednim wietrze potrafiło spod koła coś spaść mi na plecy. Kosz pomijalny. Przy okazji polecam taśmę uszczelniającą do chłodnic, kupioną w jakimś markecie. Bardzo wytrzymała.
Może i nie bezkosztowa, ale na pewno opłacalna. Ja w tamtym roku zakupilem drugi rower, zeby jezdzic do pracy (na gorskim mi to srednio wychodzilo), ale z takim zalozeniem, ze bede sledzil wszystkie wydatki na ten rower do momentu az go w calosci sobie zwroce (dzienny koszt paliwa to okolo 14zl). I wyszlo mi tak, ze jezdzac srednio 2-3 razy w tygodniu, od kwietnia do sierpnia, rower plus dodatki mi sie zwrocil i wyszedlem na tym w taki sposob, ze jezdzac caly czas autem i nie kupujac roweru wydalbym tyle samo co wydalem inwestujac w rower, a po ze tak powiem sezonie mam ten rower calkiem gratis na kolejne lata. Aha, nie tyle tylko gratis, co tez juz troche nim oszczedzilem jezdzac dalej do pracy gdy juz „odzyskalem”calosc wydatkow.
Zakupilem 20 letnią damke holenderska firmy Sparta za 450zł (czyli niewiele więcej niż JEDEN hamulec tarczowy w moim rowerze górskim). Dzienny dystans do pracy oraz powrót z wyliczeń daje mi około jak pisalem 14zł kosztu (11km do pracy, powrót 23km, rowerem w obie strony po 11km, ale to tutaj bez znaczenia).
rower 450zł
klucze plaskie 2,5zl
chlapacz na przednie koło 16,8zl
detka (zapasowa) 11zl
saszetka „nerka” 20zl
dzwonek 4,99zl
okulary 9zl
linki na bagaznik 10,44zl
wymiana linki przedniego hamulca + linka 27,8zl
————————————
SUMA 552,53
Wystarczylo okolo 40 kursow, wszystkie dodatkowe (a oczywicsie nie przestalem korzystac z roweru gdy sie zwrocil), to juz czysty zysk „darmowym” rowerem :)
W tym roku planuje wykonac generalny przeglad za okolo 100zl, co sie szybko zwroci, a potem to juz czysty zysk i przyjemnosc z nie stania w korkach :)
Twoje porównanie do kosztów jazdy samochodem podsunęło mi myśl, że mogłem napisać o tym, ile wydaję na bilety jednorazowe w komunikacji miejskiej. Zimą częściej zdarza mi się jeździć tramwajami, choć nie tak często. Mimo to czasami uzbiera się nawet 70 zł miesięcznie.
Ja na rower nie wydaję nic. Okrągłe ZERO. A wiecie dlaczego? Bo kasy wydanej na przyjemności się nie liczy :D :D ;D
A już miałem napisać coś podobnego, gdy zauważyłem Twój komentarz. Kiedyś liczyłem zawzięcie wszystkie wydatki, teraz tylko spisuję kiedy co kupiłem, aby monitorować stan/zużycie komponentów. Co to za różnica, ile się wydaje – trzeba, to trzeba, a ile to nie ma znaczenia. Jeździ się rowerem nie dlatego, że jest tanio, tylko z zupełnie innych powodów – zdrowie, czas, przyjemność – tych rzeczy nie da się zmierzyć w PLN.
Mój komentarz oczywiście był napisany z żartem. Bo jako tako te wydatki monitorować trzeba, żeby się nie okazywało w połowie miesiąca, że do garnka nie mamy co włożyć, ale w rowerze świeci z przodu nowa Reba czy SID ;)
A mój absolutnie nie – nie mam problemów z wydatkami, ponieważ nie staram się naśladować PROsów, a jadę własną ścieżką.
Hej, Maćku, interesująca jest Twoja obserwacja, że za tę cenę mógłbyś mieć sieciówkę, mam podobne przemyślenia, ale ze zgoła odmiennymi wnioskami.
Spójrz na to tak: musisz się poruszać po mieście, możesz wydać te pieniądze na sieciówkę, co załatwi przemieszczanie, zostanie ci niesmak po zapachu współpasażerów i dużo frustracji, mozesz te same pieniądze wydać na rower, załatwisz przemieszczanie i zostanie ci rower i dużo radości z jazdy.
Ja dlatego liczę odwrotnie, sprawdzam po jakim czasie pieniądze zaoszczedzone na komunikacji do pracy pokrywwają koszt zakupu roweru. Ostatnio kupiłem sobie nowy rower, dość drogi, nawet bardzo, a z racji tego, że komunikacja w miejscu gdzie mieszkam też jest dość droga, mój wydatek zwraca mi się z ciągu.. 7 miesięcy!
Wolę ten sposób porównywania wydatków na rower versus komunikacja czy samochód :) W twoim przypadku, masz po roku dwa wyremontowane rowery i trochę sprzętu, a mógłbyś mieć 12 miesięcy horroru w komunikacji, co lepsze?
Podbne kalkulacje oczywiście można przeprowadzić dla samochodu, w przypadku Krakowa, stopa zwrotu bedzie jeszcze lepsza, bo samochód jest droższy w utrzymaniu. Pozdrwiam, nie oszczędzajcie na rowerach, bo to pieniądze dobrze wydane :)))
ps
ten discus jakiś upierdliwy, nie dość, że nie pozwolił mi się zalogować za pomocą googla, a kazała zakładać konta to jeszcze pierdyliard razy każe się weryfikować i potwierdzać, sorry, za malkontenctwo ;)
Przy typowym człapaniu po mieście można obniżyć koszty do poniżej stówy rocznie.
Taki przykład,rezygnujemy z amortyzatora z przodu,bo trzeba serwisować,chociaż zwykły sprężynowiec po mieście pojeździ z 10 lat bez grzebania przy nim,więc bez żalu po takim czasie na złom.Wstawiamy piastę z dynamem,najlepiej na hamulec rolkowy,i mamy dwie sprawy z bani,baterie,i klocki hamulcowe,nowy hamulec rolkowy to duży koszt,ale szperając tu i tam za 50 można dorwać,na kitować smaru,i kilka lat głowy.Z tyłu też uciekamy do prostych rozwiązań,singiel,singiel z hamulcem kontra,ostre,lub piasta planetarna,ale tylko Nexus7,bo jest niezniszczalny,reszta to tak z rezerwą trzeba traktować,Alfine jest na pewno świetny,ale cena serwisu może nie być fajna,a Nexusa7 można sobie nawet drugiego na wymianę kupić,i mamy bez przesady 20 lat. Co do szprych to nie wiem czy jeszcze można kupić,ale ale starsze holendry miały grubsze. Może zrobić takie zawody,komu wyjdzie mniejszy koszt :)
Pingback: Koszty jazdy rowerem - pół roku eksperymentu za nami » Miejski blog rowerowy
Pingback: Koszty jazdy rowerem - wakacje za nami » Miejski blog rowerowy
Robiłem podobne zestawienie – rower 700zł (nowy, miejski, nie marketowy), 10 tys km w 20 miesięcy, w tym dwie zimy. Wydatki na części i narzędzia (narzędzi do roweru nie miałem żadnych) 850zł – czyli więcej niż rower. Suma wydatków na 20 mcy -1550zł. W tym czasie na bilety miesięczne wydałbym 3000zł, czyli się opłaca (no i rower jest szybszy niż bus). Wychodzi nawet taniej niż auto na LPG na takim dystansie.
Najwięcej niepotrzebnie wydanej kasy to były lampki na tył większość prędzej czy później psuła się od wilgoci, i korba – bo źle zidentyfikowałem gdzie trzeszczy.
Dobrze, że wspominasz o kosztach biletów. Sprawdzam na bieżąco koszty jazdy komunikacją miejską (bilety jednorazowe) i zimą wychodzą całkiem spore kwoty – nawet około 70 zł miesięcznie. To sporo, biorąc pod uwagę, że jeżdżę sporadycznie, wtedy, gdy nie mogę jechać rowerem.
Ja uważam, że dojazd rowerem do pracy jest najbardziej ekonomicznym pomysłem…http://cwicznarowerze.pl/6-dojezdzanie-rowerem-do-pracy-plusy-i-minusy do tego zdrowym, z wyjątkiem miesięcy z największym smogiem ;p
W rowerze miejskim jeśli mamy już dynamo w piaście z hamulcem i piastę z biegami i hamulcem to później koszty to ewentualnie co parę lat wymiana napędu i obręczy rowerowych.
Ja na miejskim rowerze jeszcze chyba nigdy nie złapałem gumy.