Trzeci kwartał eksperymentu pokazał, że zabranie ze sobą roweru na urlop to nie zawsze podróż za jeden uśmiech.
Kolejne 3 miesiące eksperymentu potwierdziły dwie rzeczy. Po pierwsze – ale ten czas zap****la! Gdyby nie kwartalne raporty, które robię w pracy, pewnie przeoczyłbym fakt, że przyszedł czas na zerknięcie do portfela.
Wakacje z kolei pokazały, że im więcej rowerów, tym więcej kasy na nie trzeba przeznaczyć. Niby to oczywiste, ale autor poniższego hasła najwidoczniej zapomniał o tym wspomnieć w dopisku drobnym drukiem.
Moje wydatki
Urlop spędziliśmy w Chorwacji, co dodało kilka wydatków, związanych z przygotowaniem mojego trekinga do wyjazdu. Wakacje uświadomiły mi też, że w całym zestawieniu nie uwzględniałem jednej rzeczy. Chodzi o koszty przewozu roweru pociągami i promami. Ci z was, którzy śledzili naszą podróż na Facebooku wiedzą już, że przewoźnicy lubią skasować za dwa kółka kwotę zbliżoną do biletu za dorosłą osobę. Do tego dochodzi przewóz roweru autokarem tam i z powrotem i wypady koleją już w Polsce.
Dobra, przejdźmy jednak do meritum. Oto moje podsumowanie trzeciego kwartału:
- benzyna do czyszczenia łańcucha – 9,90 zł
- olej do łańcucha – 24,90 zł
- dętka – 12 zł
- bagażnik do roweru trekkingowego – 124,90 zł
- uchwyt do bagażnika – 10,52 zł
- koszt przesyłki – 9 zł
- łyżki do opon – 8 zł
- wolnobieg + koszty wymiany – 85 zł
- przeplecenie kół – 64 zł
- komplet szprych – 72 zł
- guma do bagażnika – 8,99 zł
Suma: 429,21 zł
Jako ciekawostkę dodam, że wrzesień okazał się miesiącem bez wydatków na rower :-) Czas na wasze wydatki.
Koszty czytelników bloga
I tym razem nie zawiedliście – różnymi drogami dostaliśmy kilka podsumowań wydatków. Zacznijmy od mojego imiennika. Maciej podrzucił swoje zestawienie wydatków z sześciu miesięcy:
- sakwa – 89,90 zł
- klocki hamulcowe (3 komplety) – 94,70 zł
- łańcuch – 12,90 zł
- rozkuwacz do łańcucha – 44,90 zł
- linka przerzutki – 4,90 zł
- torebka podsiodłowa – 39,90 zł
- kolejna sakwa (cytat z Macieja: „nie pytajcie ile już ich mam”) – 219,90 zł
- sztyca podsiodłowa – 19,90 zł
- jarzemko – 37,90 zł
- siodło Brooks – 429,90 zł
- pasta polerska – 32,90 zł
- stojak serwisowy – 64,90 zł
- łańcuch AXA – 149 zł
Suma: 1241,60 zł
Niezły wynik, prawda? Kolejne dwa ciekawe informacje o kosztach pojawiły się w komentarzach na profilu stowarzyszenia Kraków Miastem Rowerów. Zacznijmy od Szymona.
Zaczęliśmy od urlopu i urlopem zakończymy to zestawienie dzięki Maciejowi i jego wnioskach po przesiadce z samochodu.
Do eksperymentu wrócimy już w nowym roku. Wtedy okaże się, ile tak naprawdę kosztuje jazda rowerem po mieście. Wciąż czekamy na wasze podsumowania. Komentarze, nasz Facebook i mail zaloga@statekkosmiczny.pl są do waszej dyspozycji.
Fot. 1
Po paru miesiącach przeraziły mnie moje wydatki. Ale wśród nich była droga sakwa, solidne zapięcie i skórzane siodełko czyli jednorazowe wydatki (no może poza sakwami w moim przypadku).
Od trzech miesięcy jedynie doszedł olej do łańcucha, jako zapas do posiadanego. Pewnie niedługo wymienię jeden komplet klocków hamulcowych, ale nadal mam 2 komplety zapasowe. Po zimie pewnie zmienię akumulatorki, ale to jeszcze się zobaczy.
W zimie jest problem z bateriami, to fakt. Nie wiem co prawda jak sprawują się akumulatorki, ale normalne baterie schodzą w niezłym tempie.
Ja nie dbam o akumulatorki. Mniej więcej wiem na ile starczają i ładuje dużo częściej nie czekając na rozładowanie (np. przód co weekend, tył co miesiąc, przy codziennym użytkowaniu), zakładając że na mrozie będzie świecić lampka o połowę krócej niż w temperaturze pokojowej. Eneloopy Pro mają limit 500 ładowań, ale i tak po 2 latach lądują profilaktycznie w koszu.
Zazdroszczę posiadaczom dynama w piaście (miałem w poprzednim rowerze) i bym je zamontował, ale nie mam za grosz zaufania do trójmiejskich serwisów rowerowych.
Dynamo w piaście polecam. W serwisie muszą tylko przepleść koło, więc to nie jest nic trudnego. Trzeba tylko zapłacić za nowe szprychy. Możesz zapytać Justyny z bloga http://blogzmiasta.pl/ Ona mieszka w Gdańsku i może zna jakiś serwis godny zaufania.
W jednym z serwisów w styczniu oddawałem rower dziewczyny w celu wycentrowania przedniego koła (niewielkie bicie boczne, ale już by wypadało) i wymianę łańcucha z tylną zębatką (shimano nexus 7). Środek zimy, więc powinno pójść sprawnie.
Mimo że to był styczeń i banalne sprawy, to rower został oddany w piątek, a odbiór w czwartek. Odliczając 1 dzień i weekend to 3 dni pracy poza sezonem. Strach pomyśleć jakby im dać koło do przeplecenia, pewnie by do tej pory go nie zrobili…. Na plus, że realizacja usługi bez zarzutu.
Ale przy okazji musiałem ich przekonać że nie chcemy skrócenia łańcucha, tylko jego wymianę z zębatką tylną. To był serwis mający lepsze opinie w Gdyni. Milczeniem pominę który, ponoć są gorsze.
Strach komuś dać rower do naprawy, wolę samemu się pomęczyć. A ponoć serwisy narzekają na brak klientów. Ciekawe czemu. W zasadzie teraz wszystko, poza centrowaniem, robię samemu. Szkoda, bo gotów byłbym komuś zapłacić i się nie dotykać.
Miałem też swój ulubiony i zaufany serwis i nawet pojechałem do nich rok temu właśnie z myślą o przepleceniu kola, ale pocałowałem klamkę. Zwinęli się niewiele wcześniej. :-)
No i większość serwisów wpada w pańkę na widok „holendra”. Jak np. Wysepka we Wrzeszczu. w Gdańsku, gdzie serwisant powiedział, że nie wymieni mi zerwanej linki od przerzutek, bo „nie potrafię”. Skończyło się, tradycyjnie, na samodzielnej wymianie i regulacji.
W każdym bądź razie czekam jak przednie koło zacznie zmieniać swoją geometrię, wtedy oprócz centrowania wymienię piastę. O ile do tego czasu roweru nie zmienię. :-)
Od nowego roku zaczynam spisywać rowerowe wydatki;)
dołączę sie i ja ;).. chociaz od momentu zakupu auta notuje każdy zakup :)
Maciej a może taki szablonik w excel dla tych, co chca wziąc udział? z rozroznieniem na wydatki biezace i inwestycyjne (jak ktoś niżej podał? :P)
Michał Szafrański będzie z Ciebie dumny ;-)
Licząc z grubsza mieszczę się w 200 zł na rok ,oczywiście biorąc pod uwagę jazdę użytkową,praca,sklepy…
Odnośnie wydatków które tu widzę.Bagażnik zdecydowanie za drogi. Zapleść koło można samemu,i najwyżej zanieść do centrowania,będzie taniej.Ze stówe w sumie urwał by z tych kosztów :)
Niech to. Przecież dopiero co skończył się sierpień, a już kolejne podsumowanie?!
Tym razem krótko:
– nowy stary rower (w miejsce skradzionego :( ) – 280 zł
– drobne naprawy, regulacje (wraz z wymianą sztycy) – 32 zł
– zestaw lampek – 54 zł
Mimo wszystko wychodzi nieporównywalnie taniej, niż bilet miesięczny :)
proponowałbym rozdzielić wydatki „inwestycyjne” od eksploatacyjnych i ustalić zasady przypisywania do grup (wydatki eksploatacyjne związane powinny być tylko z utrzymaniem wymaganej prawem sprawności, a nie poprawą komfortu (siodełko brooks), zabezpieczeń (łańcuch axa), czy bezpieczeństwa (wymiana oświetlenia, mimo, że stare działało)). Wwalanie wszystkiego do jednego wora IMO mija się z celem – pokazuje jedynie ile całkowicie kosztuje nas „rower” razem ze wszystkimi naszymi zachciankami, a nie faktyczny koszt „jazdy rowerem”.
Czasem trudno to rozdzielić bo np.
— zabezpieczenia: wspomniany łańuch AXA: nie jest wymagany przepisami, bezpieczeństwem jadącego czy komfortem, ale jak mamy porównać to do samochodu, który ma choćby immobilizer i zamykane drzwi, to prosi się o podobną ochronę roweru. Niby mam podkowę, ale to jednak za mało. Ale faktycznie, w ogólności zapięcie można wyrzucić z listy,
– sakwy: i tutaj też porównanie do samochodu, który ma bagażnik. Jeśli rower ma być porównywalnie funkcjonalny, to bez sakw bym nawet się nie ruszał.
Tak więc warto to rozdzielić, ale każdy musi podział uzasadnić. Tak jak z samochodami: jednemu wystarczy miejski z małym bagażnikiem, a innemu kombi to za mało. W rowerze: niech rowerzysta ma dziecko, które odwozi do szkoły/przedszkola autem, aby robić to rowerem musi mieć fotelik/przyczepkę. Coś co mnie nie jest potrzebne, ale rodzicowi jest niezbędne.
Inna możliwość: sakwy, zapięcie, fotelik itd. zaliczyć do kosztów zakupu roweru (jako niezbędne do uzyskania określonej w rowerze funkcjonalności), zaś pozostałe wydatki rozdzielić pomiędzy właśnie: eksploatacyjne i dodatkowe.
Według tego podziału bym miał:
Jako koszt zakupu roweru (jednorazowe):
– sakwa – 89,90 zł
– kolejna sakwa – 219,90 zł
– łańcuch AXA – 149 zł
Razem: 457,90
Eksploatacyjne:
– klocki hamulcowe (3 komplety) – 94,70 zł
– linka przerzutki – 4,90 zł
Razem 99,60
Dodatkowe (fanaberie):
– łańcuch – 12,90 zł
– rozkuwacz do łańcucha – 44,90 zł
– torebka podsiodłowa – 39,90 zł
– sztyca podsiodłowa – 19,90 zł
– jarzemko – 37,90 zł
– siodło Brooks – 429,90 zł
– pasta polerska – 32,90 zł
– stojak serwisowy – 64,90 zł
Razem 683,20
Ja bym łańcuch (ulega rozciągnięciu podczas użytkowania), jarzemko (u mnie starły się „zęby” i samo zmieniało pozycję, jazda była uciążliwa), sztycę czy nawet siodełko jeżeli jest to wymiana ze względu na awarię/kradzież/zużycie uniemożliwiające korzystanie uznał za koszt eksploatacyjny. Rozumiem, że czasami może być ciężko rozdzielić to na takie grupy, ja sobie zadaje wówczas pytanie: czy jest to Ci niezbędne do przejechania z punktu A do B (oczywiście zgodnie z przepisami – światła, hamulce itd.).
Sam pomysł rejestracji wydatków jest słuszny i może dostarczyć wielu przydatnych informacji po wrzuceniu do arkusza kalkulacyjnego (proponuję na koniec roku zrobić małe podsumowanie) – jakie są średnie wydatki miesięczne, ile dętek rocznie kupujemy, w których miesiącach wydajemy najwięcej i takie tam. W przyszłym roku sam zacznę prowadzić taki „logbook” z rowerowymi wydatkami :)
Akurat łańcuch (napędowy) kupiłem (wraz z rozkuwaczem) w celu zabezpieczenia drogiego siodełka:
http://www.instructables.com/id/Bike-seat-chain-lock-that-doesnt-look-stupid/
czyli w takim samym celu co AXA — przeciwko kradzieży. Z tym że samo siodełko to była fanaberia. Tak więc łańcuch był tak pół na pół: zabezpiecza fanaberię. :-)
Myślę że faneberie związane ze standardem można wrzucić w koszt kupna roweru.
ok. 150zl rocznie (smar, klocki, linki, pancerze, środek do czyszczenia) + ok. 150-200zl rocznie sprzęt ktory jest zakupem jedno razowym raz na pare lat. tylko ja jezdze od ok marzec/ kwiecien do listopada
My chyba też zaczniemy to spisywać. Niemniej jednak, jak policzyliśmy sobie, przed naszym wyjazdem, ile kosztowałby nas dojazd samochodem (z rowerami rzecz jasna) do Maroka, a nie polecenie tam samolotem (również z rowerami), to wyszła nam kwota chyba z cztery razy większa. Samochody są po prostu drogie.
A z naszych wydatków wyjazdowych… przez 7 miesięcy złapaliśmy zaledwie 8 gum (na 8 kół), trochę smaru, innych usterek nie pamiętam, nawet linki nie wymienialiśmy.
Ech, ech. Zrobimy podsumowanie i Wam podeślemy, bo to arcyciekawa sprawa:)
Pingback: Koszty jazdy rowerem w 2015 r. - podsumowanie eksperymentu » Miejski blog rowerowy
Pingback: Koszty jazdy rowerem - pół roku eksperymentu za nami » Miejski blog rowerowy
Pingback: Ile kosztuje jazda rowerem? Podsumowanie kwartału + wasze zestawienia » Miejski blog rowerowy