Zasadniczo ładowarka rowerowa USB służy do podładowania baterii w telefonie. Ale czy sprawdzi się jako źródło zasilania dla nawigacji? Postanowiłem to sprawdzić.
Odkąd blisko 2 lata temu zamontowałem w swojej Gazeli dynamo w piaście, stałem się gorącym zwolennikiem tego rozwiązania. Mocno świeci, odpada wymiana baterii, a jeśli lampa ma czujnik zmierzchu, to nawet nie trzeba jej włączać. Wtedy też znajomy pokazał mi ładowarkę rowerową USB domowej roboty, która – szczerze mówiąc – nie zachwyciła mnie. Ładowanie telefonu w trakcie jazdy brzmiało fajnie, ale klocek wielkości pudełka margaryny zamontowany pod ramą nie wyglądał zbyt ergonomicznie, nie wspominając o estetyce.
Zdanie zmieniłem, gdy w ręce wpadła mi ładowarka rowerowa niewiele większa od pudełka zapałek. Pozostało wziąć ją na testy i zobaczyć, jak się sprawuje. Musiałem tylko znaleźć odpowiednio długą trasę, bo testowanie ładowarki na miejskim dystansie kilku kilometrów raczej mija się z celem. Okazja nadarzyła się w miniony weekend, kiedy kursor wodząc po mapie zatrzymał się nad Oświęcimiem.
Zestaw testowy – ładowarka rowerowa, telefon i aplikacja
Zanim jednak opowiem o wycieczce, kilka słów o sprzęcie. W trasę ruszyła ze mną ładowarka rowerowa PowerBUG rodzimej konstrukcji. Samo urządzenie to niewielka plastikowa kostka. Z jednej strony wychodzi kabel zakończony gniazdem USB, a z drugiej przewód, który podpina się do dynama. W zestawie są też trytytki i rzep do montażu oraz krótki kabel z wtyczką micro USB do podłączenia telefonu do ładowarki.
W pierwszej chwili trochę rozczarowałem się widząc, że producent nie dołączył do zestawu wtyczki umożliwiającej podłączenie ładowarki bezpośrednio do dynama (chodzi o takie coś). Pomyślałem, że najpierw muszę odpiąć przewód od oświetlenia, by zwolnić wtyczkę dla kabla ładowarki. Jednak jak to z facetami bywa, nie przeczytałem instrukcji od razu, a wynika z niej, że ładowarkę można podpiąć razem z lampą przy pomocy jednej wtyczki. Po prostu splata się razem przewody od uziemienia lampy i ładowarki, podobnie z żyłami, którymi płynie prąd. Następnie podpina to wszystko do wtyczki i można rowerem nie tylko świecić, ale też ładować.
Przewody ładowarki są dosyć długie i podejrzewam, że spokojnie wystarczą do podpięcia całości w rowerze z wysoko ustawioną kierownicą i przednim amortyzatorem. Ja takowego nie mam, dlatego kabel nieco zwinąłem, by nie przeszkadzał. Plus dla producenta za zaślepkę, którą można zamknąć gniazdo USB, gdy jest puste. Powinna chronić przed paprochami, a może nawet przed wodą.
Podczas testu ładowarka rowerowa zasilała telefon Lenovo Moto G4 z baterią o pojemności 3000 mAh i ekranem o przekątnej 5,5 cala. Pomyślałem jednak, że samo ładowanie baterii podczas jazdy to nuda. Potrzebne jest trudniejsze zadanie. Coś, co będzie prawdziwym wyzwaniem dla baterii telefonu, a co za tym idzie – dla ładowarki. Wybrałem opcję na bogato i podczas jazdy korzystałem z nawigacji z włączonym non-stop ekranem i podpowiedziami głosowymi. Chciałem sprawdzić, czy zasilanie nawigacji ładowarką ma sens i czy utrzyma baterię do końca podróży.
Ponieważ planowałem trasę przez wioski, gdzie bywa krucho z zasięgiem i mobilnym internetem, od razu wyłączyłem komórkową transmisję danych (pozostałe usługi były aktywne). Dlatego też korzystałem z aplikacji OsmAnd, która po zapisaniu wybranych map w pamięci telefonu umożliwia korzystanie z nawigacji w trybie offline. Dodatkowo jest bardziej przyjazna rowerzystom niż choćby Google Maps.
Jak sprawdza się ładowarka rowerowa USB w trasie?
Zwiedzając Kraków można pomyśleć, że Oświęcim leży tuż obok. Na Starym Mieście wszędzie widać reklamy „Auschwitz & Salt Mine – One day tour” i jak to w reklamach bywa – rzeczywistość wygląda nieco inaczej. Najkrótsza droga rowerem z Krakowa do Oświęcimia to około 60 km. Ja oprócz ładowarki postanowiłem wypróbować Wiślaną Trasę Rowerową. W efekcie wytyczona trasa miała 79 km i na mapie wyglądała na najdłuższą z możliwych :-)
Wyruszyłem o 9:45 z telefonem naładowanym do 100% i podłączonym pod ładowarkę. Nawigacja podczas jazdy pokazuje kilka ciekawych informacji i głosowo informuje, kiedy skręcić. Ma to swoje minusy. Mijani ludzie słysząc, że korzystam z nawigacji patrzyli na mnie trochę jak na leszcza, który nie wie, jak dojechać z Krakowa do Tyńca ;-) Druga sprawa to ekran, który kusi, by stale patrzeć na niego, sprawdzać wysokość nad poziomem morza i inne „ważne” parametry zamiast skupiać się na drodze.
Mimo pokus dotarłem do połowy drogi. Po przejechaniu 37,6 km i nieco ponad 2 godzinach przyszedł czas na kontrolę baterii. Wskaźnik w telefonie pokazywał 74%. Oprócz nawigacji na baterię wpłynęły jeszcze 2 -3 smsy, więc funkcje telefonu nie obciążyły nadmiernie baterii. Warto też wspomnieć, że nawigację można zapauzować. Ekran nie jest wtedy włączony i nie zużywa baterii podczas dłuższego postoju.
Po szybkiej kanapce ruszyłem dalej. Wiślana Trasa Rowerowa mile mnie zaskoczyła prowadząc mało uczęszczanymi drogami wiejskimi i odcinkami wiodącymi nowiutkim asfaltem po koronie wału przeciwpowodziowego. O godzinie 14:38 zameldowałem się na oświęcimskim rynku. Cała podróż na dystansie 79 km zajęła mi niecałe 5 godzin (wliczając przerwy). W tym czasie bateria wspomagana ładowarką zjechała do 49%.
A może wystarczy sama bateria?
No dobrze, pytanie tylko, jak ocenić wynik, który uzyskałem podczas swojej wycieczki? Postanowiłem to sprawdzić na innej trasie. Tym razem wybrałem się z Krakowa do Niepołomic z tym samym zestawem:
- telefon z włączonym GPS i bez transmisji danych komórkowych
- bateria naładowana do pełna
- włączoną nawigacją OsmAnd
Różnica polegała na tym, że telefon nie był podłączony do ładowarki i przez całą drogę pracował z baterii. Trasa była znacznie krótsza i liczyła sobie 35 km, a przejechanie jej w spacerowym tempie zajęło mi niemal równe 3 godziny. Tuż przed metą bateria telefonu pokazała 42%.
Wnioski? Ładowarka rowerowa USB nie jest w stanie zrównoważyć zużycia baterii generowanego przez moduł GPS, aplikację do nawigacji, wskazówki głosowe i stale włączony ekran. Akumulator po prostu rozładowuje się wolniej, niż podczas pracy bez dodatkowego ładowania. Mimo to uznaję wynik za całkiem zadowalający. Gdyby tempo zużycia baterii wspomaganej ładowarką utrzymało się na stałym poziomie, telefon wyzionąłby ducha po około 154 km jazdy. Korzystając wyłącznie z wbudowanego akumulatora, musiałbym pożegnać się z nawigacją po 60 km.
Oba wyniki pewnie można poprawić włączając w telefonie tryb samolotowy i oszczędzanie baterii. Nie chciałem się jednak odcinać od świata, a tryb oszczędnościowy powoduje, że ekran świeci z mniejszą mocą i jest mniej czytelny w słoneczny dzień. Dajcie znać w komentarzach, czy macie doświadczenia z tego typu sprzętem i jak sprawuje się np. podczas ładowania baterii bez użycia nawigacji.
Aktualizacja
W komentarzach pod wpisem pytacie m.in. o parametry ładowarki i możliwość jednoczesnego ładowania telefonu i zasilania lampy. Na pytania odpowiedział przedstawiciel producenta ładowarki PowerBUG.
Borubar: Gdy rower jedzie szybciej, dynamo daje wyższe napięcie, przy 25km/h zwykle jest to około 10V i moc ~5W – tylko właśnie ciekawe czy ładowarka potrafi jakoś to wykorzystać?
Ładowarka rowerowa PowerBUG ma maksymalny prąd wyjściowy równy 1000 mA. Z naszych testów wynika, że przy prędkości 30-25 km/h prąd ładowania może wynieść do 800 mA – ładowarka nie ma najmniejszego problemu z dostarczeniem takiego prądu. Dodatkowo, dzięki nowoczesnej elektronice sprawność jest lepsza.
Łukasz: Jeszcze do niedawna myślałem, że da radę to połączyć [zasilanie lampy i ładowanie], ale mój tata, który ma dynamo w rowerze, wyprowadził mnie z błędu.
Oczywiście Łukasz masz rację – jednak to również zależy od prędkości. Przy większych prędkościach (powyżej 20km/h) można ładować komórkę/powerbank oraz korzystać z oświetlenia roweru. Pamiętajmy również, że rowerem zwłaszcza w sezonie letnim rzadko jeździmy w warunkach, które wymagają włączonego oświetlenia.
Witam Autora :) Najpierw chciałbym wiedzieć jakiej mocy masz dynamo?
Są słabsze 2,4W, i 3W.
Dynamo zwykle daje 3W przy prędkości 15km/h (prąd przemienny o napięciu skutecznym w okolicy 6V) – to taki standard w rowerach (z tego przednie światło ciągnie 2,4W i tylne 0,6W słabsze dynamo nie wystarczyło by do zasilania standardowych lampek – chyba że jakiś rower miał by tylko przednią).
Po uwzględnieniu strat na stabilizacji napięcia uzyskuje się z ładowarki 500mA i względnie stałe 5V
Ale gdy rower jedzie szybciej, dynamo daje wyższe napięcie, przy 25km/h zwykle jest to około 10V i moc ~5W – tylko właśnie ciekawe czy ładowarka potrafi jakoś to wykorzystać?
Mam lampkę przednia z wbudowana ładowarką (axa lux 70) – ale tam niestety dostaje się 5V 500mA nawet jeśli jedzie się szybciej niż wymagane do działania 15km/h.
W jednym rowerze mam dynamo 2,4W i doskonale radzi sobie zasilając obie lampy,każda ma standlight,przód AXA 30 LUX.
Na dole tekstu dodałem aktualizację, w której producent ładowarki odpowiada na Twoje pytanie.
Witam
Parametry dymana o których piszesz nie wyglądają tak…
Polecam z zapoznanie się z poniższą stroną – tam przedstawiono parametry źródła jakim jest dynamo rowerowe.
http://nightrider.xf.cz/nexus1_en.htm
Nie bardzo mogę teraz sprawdzić, ale podejrzewam, że to mocniejsze dynamo, bo zasila lampę przednią i tylną.
Trzeba był obczaić sobie przy okazji nowy przebieg #WiślanaTrasaRowerowa do samego Oświęcimia https://goo.gl/f6igkS. I dzięki za test! Gra jednak nie warta świeczki czy też tam pałerbanka
„Następnie podpina to wszystko do wtyczki i można rowerem nie tylko świecić, ale też ładować.”
To zdanie sugeruje, że można jednocześnie ładować i świecić, a to niestety nierealne. A szkoda, bo ja w dzień i tak wolę mieć włączone oświetlenie.
W Kemo które mam niby też się nie da. Ale jak inaczej podłączysz to można ładować i świecić.
Nie próbowałem, ale z instrukcji wynika, że jest taka możliwość.
Jeżeli najmocniejsze dynama generują 3W o napięciu 6V, to daje 0,5A i 6V. Standardowe gniazdko USB 2.0 daje 0,5A o napięciu 5V.
Więc może dynamo starczy na napędzenie jakiejś pozycyjnej diodki podczas ładowania telefonu. Na zasilenie mocniejszej lampki już nie.
Piszę o tym tylko dlatego, że ja jeszcze do niedawna myślałem, że da radę to połączyć, ale mój tata, który ma dynamo w rowerze, wyprowadził mnie z błędu.
To ciekawe pytanie, muszę to kiedyś sprawdzić. Zobaczę też, jak radzi sobie ładowarka z ładowaniem telefonu, który nie jest obciążony nawigacją.
Witam
W praktyce nie jest tak jak piszecie na temat mocy dynama które jest zabudowane w kole roweru. Owszem producent podaje 0.5 A i 6V czyli 3W. Jednak jest to proste urządzenie bez regulatora i te 3W osiąga przy niskich prędkościach obrotowych tj około 160 obr/min. Przy większych obrotach moc rośnie. Bez obciążenia na wyjściu takie dynamo osiąga nawet 100V lecz moc jaką wytwarza nie przekracza zazwyczaj 9W. Tak więc można przy odpowiedniej konstrukcji ładowarki zbudować urządzenie które dostarczy do odbiornika nawet ponad 7 W, jednak średnia moc przy normalnej jeździe będziesz mniejsza i powinna wynosić nawet 4W.
ja kiedyś myślałem o czymś takim:
https://www.rowerystylowe.pl/p-7213/ladowarka-usb-zasilana-dynamem-biologic-reecharge-power-pack
czyli połączenie z powerbankiem
tu jak m/w działa:
https://www.youtube.com/watch?v=9HC3762OgdM
Taki gadżet to jest coś. Ja niestety używam tylko power banka tracera i to tylko na podtrzymanie wystarcza.. Odnawialne źródło energii byłoby o wiele lepsze.
Ciekawe jest urzadzenie Cycle2Charge V2… Jak zloze kolo to będę miał okazje przetestować :-)
Z mojego doßwiadczenia z tego typu ladowarkami (mam jakąś niemiecką) wynika ze prawie laduje na bieżąco, a spadek poziomu baterii wiąże się głównie z tym ile i jak często sie człowiek zatrzymuje, np na swiatlacv w miescie…to jest zabojcze.
A my to przetestowaliśmy
Wyniki są tu
http://planetadzika.com/przygotowania/jak-naladowac-sprzet-elektroniczny-na-wyprawie/
Ciekawa sprawa, tylko czy to baterii w smartphonie nie popsuje