Ty zmieniasz bieg jednym palcem, lekko pociągając za dźwignię manetki. Twój dziadek robił to, sięgając do metalowej wajchy przy tylnym kole.
Za każdym razem, gdy patrzę na zdjęcia bicykli z wielkim przednim i małym tylnym kołem jestem zdumiony. To niezwykłe, jaką ewolucję przeszły rowery, by przyjąć kształt znamy nam dziś. Jednak czy zastanawialiście się kiedyś, jak zmieniały się poszczególne części roweru? Jak na początku XX wieku wyglądały przerzutki i hamulce albo czym nasi pradziadowie oświetlali sobie drogę?
Dziś zabieramy was na wycieczkę w przeszłość. Wszystkie zdjęcia w tym wpisie zostały opublikowane dzięki uprzejmości Classic Cycle. Koniecznie sprawdźcie zakładkę Museum na ich stronie. No to jedziemy.
Olejarka w ramie i inne dziury do smarowania
Gdy startuje się w ważnych i długich wyścigach, nie ma czasu na takie głupstwa, jak sikanie czy smarowanie łańcucha. W końcu jedno i drugie można robić podczas jazdy ;-) O tym, jak załatwia się potrzeby fizjologiczne na zawodach opowiada Łukasz w swoim filmie. A to sposób na oliwienie łańcucha w trasie rodem z lat 30. XX wieku.
Zbiornik na olej jest wbudowany w rurę podsiodłową i ma pojemność około 230 ml, czyli całkiem sporo. W starych rowerach znajdziemy też otwory na olej w nietypowych jak na dzisiejsze standardy miejscach – w tylnej piaście i mufie suportu.
Bidony na kierownicy
Szczerze mówiąc, zastanawiam się, dlaczego nie mocowano butelek z wodą tak jak dziś, czyli na ramie. Może chodzi o korki, które trudno obsłużyć zębami jak współczesne bidony z dziubkiem? Nie wiem – jeśli macie pomysł, dajcie znać w komentarzach.
Regulacja kierownicy
Czyli jak dostosować rower, żeby mógł na nim jeździć młodszy brat ;-) A na poważnie stosując taką regulację można zmienić pozycję, jaką kolarz zajmuje na rowerze. Im dalej wysunie się kierownicę, tym pozycja staje się bardziej aerodynamiczna.
Łańcuch typu skip link
Teraz test na spostrzegawczość. Co jest nie tak z tym łańcuchem?
Ten rodzaj łańcucha nazywa się skip link i był stosowany do lat 50. XX wieku. Później wyparło go rozwiązanie, które znamy dziś. Być może stało się tak z powodu upowszechnienia przerzutek. Łańcuch skip link wymagał zębatek z szerszym rozstawem zębów. Podobno był bardziej wydajny, ale mniej trwały niż łańcuchy napędzające nasze rowery. Co ciekawe, poza rowerami nie był stosowany w innych maszynach.
Więcej informacji o łańcuchu skip link znajdziecie w Wikipedii.
Wielka tarcza przednia
Trudno mi wyobrazić sobie, jak ruszało się tym rowerem z miejsca, a już w ogóle nie widzę jazdy tym potworem pod górkę. Ale nie do tego służył. Na tym rowerze Frank Bartell ustanowił rekord prędkości pojazdów napędzanych siłą ludzkich mięśni. W 1935 r. Frank, jadąc w cieniu aerodynamicznym za samochodem, rozpędził się do ponad… 120 km/h. Rekord pobito 6 lat później.
Drewniane obręcze kół
Gdy przyjrzycie się uważnie zdjęciu roweru z wielką tarczą z przodu, zauważycie, że jego koła są zrobione z drewna. W sumie nic w tym dziwnego – jeszcze podczas II Wojny Światowej tego materiału używano w konstrukcji samolotów.
Aby zrobić takie hipsterskie koła stosowano podobne techniki co przy produkcji… mebli giętych. Listwę z buku lub jesionu poddawano poddawano działaniu ciepła i wilgoci. Rozgrzane drewno zwijano w specjalnej formie, a następnie suszono, dzięki czemu „zapamiętywało” kształt okręgu.
Nakrętki motylkowe
Pamiętam rower Wigry i tego typu nakrętki przy kierownicy (można było regulować wysokość bez użycia kluczy). Naszym dziadkom służyły jako szybkozamykacze. Przy okazji zwróćcie uwagę, jak pięknie wykończony jest widelec…
Dzwonek napędzany przednim kołem
A teraz zagadka – jak uruchamia się ten dzwonek? Mocowanie przypomina to stosowane w dynamie butelkowym. Jednak wątpię, by rowerzysta musiał schylać się i sięgać do widelca za każdym razem, gdy chciał przepędzić pieszych z drogi rowerowej. No, chyba, że w 1937 r. nie było jeszcze dróg rowerowych :-) Dajcie znać w komentarzach, co sądzicie o tym dzwonku.
Hamulec dolny
Nie wiem, jak inaczej nazwać to rozwiązanie, ale wydaje mi się, że nazwa jest trafna. Spotkałem się już z hamulcem przednim, w którym pojedynczy klocek ocierał o oponę, dociskając ją od góry. Tutaj rowerzysta pociąga za dźwignię na kierownicy, ta porusza cięgnem unosząc klocki. Swoją drogą muszą one być dosyć wąskie, żeby zmieścić się obok szprych.
Przerzutki z wajchą
Na początku wpisu pytałem, czy zastanawialiście się, jak na początku XX wieku wyglądały przerzutki. Czasami wyglądały właśnie tak:
Zero problemów z regulacją ;-) Problem polegał jednak na czym innym. We współczesnych napędach wózek przerzutki ma sprężynę, która napina łańcuch. Dzięki temu nie przeskakuje ani nie zwisa tuż nad ziemią, gdy znajduje się na najmniejszych zębatkach. Tu nie ma wózka, więc poradzono sobie w inny sposób, stosując tego typu napinacze:
Przednia lampa na naftę
Chciałbym zobaczyć kiedyś to cudo w akcji. Wątpię, by taka lampa dawała dużo światła. Pewnie chodziło o widoczność samego rowerzysty, ale musicie przyznać, że wygląda niezwykle stylowo.
Analogowe liczniki rowerowe
To jest dopiero styl! Kiedyś widziałem na mieście licznik i zastanawiałem się, na jakiej zasadzie działa. Łatwiej przyszło mi rozwiązanie zagadki z licznikami kilometrów. Poniżej kilka okazów sprzed II Wojny Światowej. Zębatki wskazują, że mocowało się je przy łańcuchu lub kole i w ten sposób kręciło kilometry.
Fot. 1
1. „dziury do smarowania” były obecne w masowej produkcji jeszcze na początku lat 90-tych – czy to w piastach shimano z obracanymi dekielkami jak hb/fh-m730 nie mówiąc już o patencie WTB/Suntour o nazwie Grease Guard; Na przełomie Y2K sram wypuścił też zestaw bassworm/nightcrawler do smarowania łańcucha/linek
2. bidony na kierownicy to w obecnych czasach również normalka, szczególnie w triathlonach czy bikepackingu. Rozwiązanie bardzo wygodne. Gwintowane otwory czy też bolce na ramie były obecne w rowerach sportowych już na początku lat 30-tych.
3. mostki z regulacją długości produkuje się właściwie po dziś dzień, chociaż już nie w taki spektakularny i finezyjny sposób jak kiedyś.
4. drewniane obręcze – przecież to marzenie każdego hipstera! nie będę wspominał ile obecnie tego typu obręcze kosztują i jak parszywie się na nich buduje koła…
5. motylki do kół w sportowych rowerach zostały wyparte już mniej więcej w latach 30-tych (szybkozamykacz Tullio Campagnolo wymyślił w 1927); Ale w „zwykłych” rowerach spokojnie można je był spotkać do końca lat 70-tych.
6. rod brakes wymagały dedykowanych obręczy – bardzo szerokich i o specjalnym profilu.
7. nie jestem znawcą, ale lampy ze zdjęć są raczej karbidowe, a nie naftowe;)
pzdr
bikesick.com
Bardzo ciekawy artykuł chciałbym jednak sprostować temat pierwszych przerzutek Campagnolo Corsa nie potrzebowała napinacza łańcucha ponieważ tyle koło zmieniało swoje położenie w zależności od biegu na którym jechał kolarz. Ciekawostką w tej przerzutce są tylne haki dedykowane tej przerzutce. Jak działał ten system widać na filmie ;)
Pozdrawiam,
Łukasz z Velo Classic Poland
https://www.youtube.com/watch?v=AIZhSNdO_Zo
Dzwonki napędzane przednim kołem są ciągle dostępne https://www.rowerystylowe.pl/p-822/klasyczny-dzwonek-na-opone-chromowany
Schylać się nie trzeba, „sterowanie z poziomu kierownicy”. Słyszałem go kilka razy na wrocławskich ulicach (sam takiego nie mam) dźwięk robi wrażenie :)
Liczniki jak z ostatniego zdjęcia, można było kupić u Rosjan, którzy przyjeżdżali do nas tłumnie handlować w latach 90-tych. Technologia przedwojenna, ale w ZSRR i po jego upadku chyba nie zauważyli tego.