Gazeta Metro alarmuje, że rośnie ilość wypadków spowodowanych przez rowerzystów. Motocykle.pl ostrzegają, że tylko kilka procent rowerzystów zakłada kask. Bo rzeczywistość rowerzysty w mieście to codzienna walka o przetrwanie, prawda? Nasz raport Was zdruzgocze.
A rower taki niebezpieczny!
Ten film pokazuje, jak jazda rowerem w mieście jest niebezpieczna. Piesi przechodzący w nielegalnych miejscach, spacerowicze wchodzący prosto pod koła roweru, niebezpieczne przejazdy przez duże skrzyżowania, samochody wyprzedzające rowery, a nawet zaparkowane auta – to wszystko może stwarzać śmiertelne zagrożenie!
Film obejrzany? Mam nadzieję, że już się zrelaksowaliście ;)
To jest bajka dla tych, co się lubią bać!
Mamy problem. Media i marketing uwielbiają nas straszyć, a my najwyraźniej uwielbiamy się bać. Lubimy czytać o ruchach antyszczepionkowych, chorobach, wypadkach i Buce. A skoro już rowery pojawiły się na horyzoncie, to może warto sprawić, żeby i one rozpalały społeczne dyskusje?
Dziennik Metro donosi, że rośnie liczba wypadków z udziałem rowerzystów. W 2014 roku rowerzyści spowodowali ok. 5% wszystkich wypadków komunikacyjnych, a odsetek ten wzrósł o 4% w stosunku do 2013. Redaktorzy szukają winy w nieznajomości przepisów ruchu drogowego rowerzystów i wypunktowują fatalny stan techniczny rowerów. Jest jedno ale…
Statystyki straszą-straszą-starszą-starszą
Cytowana statystyka przestaje szerzyć strach i grozę, kiedy uświadomimy sobie jeden fakt: jeszcze nigdy na polskie drogi nie wyjechało tak wielu rowerzystów, jak w zeszłym roku! Coraz większy odsetek osób wybierających rower do codziennych dojazdów sprawia, że liczby siłą rzeczy muszą rosnąć. No bo w takiej Holandii to dopiero muszą mieć kosmiczny odsetek wypadków drogowych z udziałem rowerzystów. Z 80%, jeśli nie więcej!
Na rowerze bezpiecznie!
Jakiś czas temu na zagranicznym portalu znalazłam interesujące zestawienie pokazujące, że im więcej kilometrów mieszkańcy danego państwa wykonują rowerem, tym mniej śmiertelnych wypadków w tym kraju. W końcu rower jeździ zdecydowanie wolniej niż samochód. Więc nawet jeśli dochodzi do wypadków, to nie są one aż tak tragiczne w skutkach, jak potrafi być zderzenie z samochodem.
Granatowa linia to ilość kilometrów przejechanych rowerem przez statystycznego mieszkańca w ciągu roku. Z kolei pomarańczowy słupek pokazuje liczbę zabitych rowerzystów na każdy miliard kilometrów podróży rowerowych (1 000 000 000 km!). W Holandii, w której każdy mieszkaniec wykręca średnio 864 km rocznie, ginie 11 rowerzystów na każdy miliard kilometrów rowerowych podróży. Po drugiej stronie mamy Stany Zjednoczone, gdzie statystyczny Amerykanin wykręca… 47 km rowerem w ciągu roku! A na każdy miliard kilometrów przejechanych rowerem ginie 44 rowerzystów. To ponad 400% więcej niż w Holandii!
Wniosek jest prosty: im więcej mieszkańców wybierających na co dzień rower (tym większy odsetek wypadków spowodowanych przez rowerzystów, zgoda), tym bezpieczniejsze drogi, i tym mniej wypadków śmiertelnych.
Nie taki rower straszny, jak go malują
Rower jest bezpieczny tylko pod warunkiem, że znamy przepisy ruchu drogowego i potrafimy z nich korzystać. Wybierając się na pierwszą od lat przejażdżkę rowerową, nie ładujmy się na środek pasa na najruchliwszej drodze w mieście. Lepiej wybierać małe uliczki, gdzie samochody nie rozpędzają się zanadto.
Warto też zadbać o prawidłowe wyposażenie roweru. Dobre lampki sprawią, że poczujecie się pewniej, a brakiem oświetlenia nie wkurzycie pozostałych uczestników ruchu (i Maćka), którym raczej nie zależy na tym, żeby rozpłaszczyć się na Waszych rowerach, kiedy mkniecie po ciemku niczym jeźdźcy ciemności.
No i nie oszczędzajcie na bezpieczeństwie. Rower musi być po prostu sprawny. Nie lubię dziadowskiego podejścia do rowerów w stylu „jak hamulce ci nie działają, hamuj podeszwą” (Autentyk sprzed kilu dni. Pan zjeżdżał z górki i hamował wystawioną nogą tuż przed skrzyżowaniem. Nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać).
To tyle jeśli chodzi o statystyki i media. Jeźdźcie bezpiecznie!
Źródło: http://www.statista.com/chart/3261/more-cyclists-in-a-country-means-fewer-fatal-crashes/
Sama zamierzam na wiosne przezucić się na rower:)
Jazda rowerem jest potwornie niebezpieczna. Postuluję obowiązkowe kaski, ochraniacze, zderzaki i kombinezony ochronne z folii bąbelkowej! 3w1, ochrona przed wypadkami, deszczem i nudą ;)
Tak, tak, tak!!!
I OBOWIĄZKOWO dodatkowe kółka w każdym rowerze. Tak, dla dorosłych też.
No i gaśnica oraz gumowe rękawice zabezpieczające przed żrącymi chemikaliami ;)
Poruszanie się po mieście jest niebezpieczne – niezależnie od wybranego środka lokomocji. Można nie ryzykować i zostać w domu na zawsze, tesco on-line i te sprawy, albo można przemieszczać się rozsądnie i ostrożnie. I jakkolwiek ogólnie cieszy mnie, że więcej ludzi wybiera rower, czasem wręcz przeraża kiedy widzę, jak niektórzy jeżdżą. Najbardziej nie lubię zachowania pt: „jestem bogiem, uświadom to sobie sobie”, czyli rowerzysta typu „Magik” – komunikuje się z otoczeniem za pomocą telepatii, przesyłając w ten sposób informacje o tym, co zamierza zrobić i gdzie skręcić. Rozglądać się na jakieś tam boki, prawo, lewo, nie daj Boże za siebie? Phi! a co tam może być ciekawego? Cel mam przed sobą! Zwolnić przed przejazdem czy przejściem dla pieszych (tego nie napisałam głośno :)) ? Zatrzymam się jak dojadę tam, gdzie chciałem (piszę w rodzaju męskim, bo z moich obserwacji wynika, że to głównie panowie, głownie na góralach wykazują takie tendencje – to w ramach statystyk:) ). Trzeba naprawdę wierzyć w swoją nieśmiertelność, żeby tak się nie liczyć z zagrożeniami. Podziwiam i ciągle próbuję złapać częstotliwość, na której nadają komunikaty: „a skręcę se tu w lewo”, „zatrzymam się teraz na środku kontrapasa, bo dostałem smsa”, itp.
W kwestii dbania o swoje bezpieczeństwo – prosta sprawa: wiem, kiedy mam pierwszeństwo, ale dopóki nie będę pewna, że kierowca jadący w moim kierunku jest tego samego zdania, nie będę dla samej zasady egzekwować moich praw. Wolę stracić 10 sekund niż zdrowie czy życie.
Na rowerze się spieszyć nie muszę, i tak będę na czas :)
Mądrze pisze, dać jej wódki :)
Dodam, że sama konstrukcja roweru również ma wpływ. Pochylona pozycja na rowerach sportowych ogranicza możliwości rozglądania się na boki, utrudnia sygnalizowanie zamiarów (gdy część wagi ciała opiera się na kierownicy, trudniej utrzymać ją jedną ręką), sylwetka jadącej osoby jest niższa i łatwo o „niespodziankę” jeśli wyjeżdża się zza zatrzymanego auta.
Co polecam:
-niezawodne hamulce, a jeśli mamy torpedo, to i dobrze naciągnięty łańcuch; raz na parę lat należy torpedo przesmarować, by niezawodnie służyło (!),
-łapanie kontaktu wzrokowego z innymi uczestnikami ruchu – kierowcami, pieszymi, motorniczymi,
-jazdę w odległości ok. 1m od krawężnika. Jeśli z tyłu „naciera na nas” auto, mamy gdzie uciec, by zwiększyć dystans,
-lusterko z lewej strony, opcjonalnie z prawej – bardzo przydatne jeśli dużo się jeździ jezdniami. Rzut oka i wiemy, czy ktoś nas nie chce wyprzedzać. Przez prawie 5 lat jazdy na mieszczuchach miałem okazję sprawdzić różne lusterka, od „plastikowych” rometowskich za 10zł, przez plastikowo-aluminiowe Point za ok. 30zł, po eleganckie okrągłe Busch und Müller za 55. Pierwsze tłukły się niemal zawsze gdy rower się wywracał. W drugim wyrobił się gwint w plastikowej części, nie trzymało nastawy. B&M mam od ponad 3 lat i trzyma się wyśmienicie.
-oświetlenie – koniecznie; najlepsze opcje:
a) migające pozycyjne – łatwiej zwracają uwagę,
b) oświetlenie na dynamo w piaście – niezawodne niezależnie od pogody, do tego polecam tylną lampkę LED z kondensatorem, by świeciła nawet parę minut po zatrzymaniu.
-bagażnik i/lub koszyk zawieszany na kierownicę, bo wieszanie siat na kierownicy stwarza ryzyko, że zawadzi o ramę i rower pojedzie nie tam, gdzie trzeba,
-opony z kolcami na zimę, jeśli dużo jeździmy po jezdniach, na których występuje gołoledź. Ostatnia „zima” jednak pokazała, że można sobie odpuścić ;). Uwaga: nie wchodzić w ostre zakręty na gładkiej nawierzchni, bo kolec może się pośliznąć i łatwo o wywrotkę,
-trąbkę na niesfornych kierowców, wymuszających pierwszeństwo na przejazdach. Blaszana z gruszką albo AirZound, co kto woli :). Na pieszych i innych rowerzystów – dzwonek. Przy okazji wspomnę, że dzwonienie na pieszych na chodniku lub ciągu pieszo-rowerowym jest równie chamskie co trąbienie na rowerzystę w sytuacji braku zagrożenia. Odpowiednia metoda to „przepraszam” i „dziękuję”.
A z tym zostawaniem w domu wcale nie jest tak różowo; wszakże ma tam miejsce 17% ogółu wypadków oraz 70% wypadków z udziałem dzieci. Chyba nietrudno wywnioskować, komu i gdzie zakładać kaski ;) (sam rozbiłem głowę o doniczkę w wieku 2 lat)
Pingback: Volvo i spychologia odpowiedzialności - Life Paint » Miejski blog rowerowy
Bezpieczeństwo dogowe w 2014 roku. Ciekawy jest wykres z rowerzystami.
Udział zgonów rowerzystów jest szczególnie wysoki w Danii i Holandii. Rowerzyści to 17% wszystkich śmiertelnych wypadków drogowych w Danii i 24% wszystkich śmiertelnych wypadków drogowych w Holandia.
Nawet nienajgorzej wypada Polska, tylko trochę powyżej średniej.
Pewnie dlatego, że tam mało kto poza rowerzystami jeździ ;)