Co jest szybsze w mieście – rower, samochód, czy transport zbiorowy? Zdania są podzielone. Sprawdźmy zatem, co na ten temat mówią badania.
Skoda Octavia to najczęściej kupowane auto w Polsce w 2015 r. Rozwija prędkość maksymalną ponad 200 km/h.
Solaris Urbino 12 jest najpopularniejszym autobusem na krakowskich ulicach. Może rozpędzić się do 70 km/h.
Rower miejski, najchętniej wybierany przeze mnie środek transportu, no cóż… nie ma licznika prędkości.
Czy to oznacza, że mam za dużo czasu? Myślę, że Majka nie podpisze się pod tym stwierdzeniem ;-) Przekonanie o tym, że rower jest powolnym środkiem transportu i jeżdżenie nim wymaga dużo wolnego czasu jest dość powszechne. W końcu ile można na czymś takim wyciągnąć? Góra 30 km/h w płaskim terenie. Na tym w zasadzie można by zakończyć ten wpis, wrzucając mit o powolnych rowerach do szufladki „potwierdzone”. Problem w tym, że w ruchu miejskim samochód porusza się niewiele szybciej.
Nie takie auto szybkie, jak je malują
Weryfikację mitu o wolnych dwóch kółkach zacznijmy od czterech. Serwis Korkowo.pl od kilku lat sprawdza prędkość jazdy samochodem w polskich miastach. Danych dostarczają sami kierowcy. Raporty powstają w oparciu o informacje przesyłane przez aplikacje służące do nawigacji (m.in. Yanosik). Korkowo zbiera te dane, przetwarza, robi tabelki i co jakiś czas publikuje ranking najbardziej zakorkowanych miast w Polsce. Które z nich zajęło niechlubne pierwsze miejsce?
Zgadliście, Warszawa. Latem 2016 r. średnia prędkość poruszania się po mieście wyniosła 41 km/h. Kraków znalazł się na czwartym miejscu z wynikiem 44 km/h. Może się wydawać, że to wartości nieznacznie mniejsze od dopuszczalnej prędkości w terenie zabudowanym. Dane obejmują jednak całe miasta. Ciekawie robi się, gdy obliczenia zawęzimy do obszaru centrum.
Okazuje się, że najbardziej zakorkowane śródmieście jest we Wrocławiu. Tam kierowcy podróżują ze średnią prędkością… 25 km/h. Na drugim miejscu jest Kraków (26 km/h) i Poznań (27 km/h). To oznacza, że wspomniane 200 km/h Skody Octavii w mieście na niewiele się zdaje, a prędkości rozwijane przez rower nie wydają się już takie małe.
Wyścig, w którym wszyscy wygrywają
Liczby z raportów Korkowo mogą robić wrażenie, mimo to potwierdzają to, co wszyscy wiemy patrząc na ulice miast. Samochodem w centrum jeździ się wolno. Czy jednak na tyle wolno, by przesiąść się na rower lub autobus?
Odpowiedź na to pytanie próbowano znaleźć nie raz. Co jakiś czas w mediach – przeważnie lokalnych – pojawiają się wyniki eksperymentów mających sprawdzić, czy z punktu A do B szybciej można dostać się samochodem, rowerem, komunikacją miejską czy motocyklem. Oto kilka przykładów z krakowskiego podwórka.
Lokalna redakcja Gazety Wyborczej udowodniła, że po Stołecznym Królewskim Mieście najlepiej jeździ się komunikacją miejską. Z wyścigu Radia Kraków wynika, że zarówno dwa koła roweru jak i szesnaście kół tramwaju ustępują czterem kołom samochodu. Z kolei Maciek z bloga narower.com na swoim filmie pokazał, że to rower jest najszybszy.
Kto ma rację? Wszyscy. W każdym mieście znajdziemy dwa punkty, pomiędzy którymi:
- jest wydzielone torowisko pozwalające tramwajom jechać szybko lub
- znajduje się park lub zabytkowe centrum z zakazem wjazdu dla samochodów albo
- odległość jest spora i komunikacja miejska jeździ rzadko.
Czy oznacza to zatem, że mitu o powolnym rowerze nie można obalić lub potwierdzić? Na szczęście z odsieczą przychodzą naukowcy i to nie ci z Ameryki.
Drabina, czy śmigłowiec?
Konkurencyjność roweru w zakresie czasu podróży – to tytuł opracowania przygotowanego na zlecenie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, choć dobrze pasuje do tego wpisu. Naukowcy sprawdzili, który środek transportu najlepiej sprawdza się w mieście. Poligonem doświadczalnym były ulice Poznania, a pod lupę poza rowerem trafił samochód i tramwaj. W sumie przeanalizowano 52 podróże o łącznym dystansie 222 km.
Okazało się, że najszybszym środkiem transportu jest… samochód. Średnia prędkość podróży wyniosła 18,69 km/h. Rowerzysta w ciągu godziny pokonał 14,23 km wygrywając z komunikacją miejską (średnia prędkość 10,94 km/h). Jest tylko jeden problem ze średnią. Każdy z nas wyprowadzając psa na spacer ma średnio 3 nogi. I co ciekawe – na tych nogach jest w stanie wyprzedzić samochód i pociąg, jeśli tylko wybiera się odpowiednio blisko.

Źródło: GDDKiA
Wykres ilustruje to, o czym często zapomina się w dyskusjach o przewadze jednego środka transportu nad innym. Powyżej widzicie czas podróży od drzwi do drzwi, czyli to, co tak naprawdę liczy się, gdy chcemy zdążyć do pracy czy do urzędu. Wynika z niego jasno, że na odcinku do 4,5 km rower jest po prostu szybszy od samochodu. Później auto przegrywa z pociągiem, w dalszej perspektywie z samolotem i tak dalej.
Co zatem z mitem o tym, że rower jest powolny? Tak naprawdę dyskusja na ten temat jest jałowa, jeśli nie bierzemy pod uwagę konkretnej trasy. To trochę tak, jakby zastanawiać się, czy lepsza jest drabina, czy śmigłowiec. Wszystko zależy od tego, gdzie chcemy dotrzeć :-)
Problem jest taki, że wszelkie porównania biorą pod uwagę tylko jakieś wybrane trasy, czy przypadki i ocenia się je z ekonomicznego punktu widzenia lub czasu. No i chyba w wszystkich nie uwzględnia się czasu na parkowanie (pieszy — zero, rower minimum — o ile nie mówimy o Holandii, auto w centrum miasta — niekiedy kilkanaście minut, chyba że mamy jakieś płatne miejsce).
W dodatku duże znaczenie ma subiektywna ocena przyjemności jazdy: niektórzy po prostu wolą komunikację zbiorową, bo mogą się wyspać, pobawić się telefonem, poczytać. Kierowcy samochodów za odizolowanie się od otoczenia (klimatyzacja, deszcz itd). Motocykliści, czy rowerzyści wolą swoje pojazdy, bo po prostu lubią nimi jeździć i korki im nie straszne.
Dobry, obiektywny tekst, opisuje kilka ważnych rzeczy o których się często zapomina w takich dyskusjach. Ostatni wykres jest mega ciekawy. Ale chyba też nie można go brać dosłownie, bo przejechanie 1km pociągiem wcale nie musi trwać 25 min :) Rozumiem że to są średnie z tych 52 podróży które odbywały się między losowymi punktami na mapie. Wtedy stacje kolejki mogą być średnio na tyle daleko że dojście może trwać np. 22 min w obie strony, a sama podróż na dystansie 1km, 3minuty.
Tam raczej chodzi o to, że na pociąg trzeba najpierw poczekać aż przyjedzie.
Właśnie! Wyścigi nie obejmują dotarcia do celu. Ja mieszkając w małym mieście, i pracując w pasażu handlowym (Boziu… jak to górnolotnie brzmi) Przy którym jest dużo miejsc parkingowym, nie mam fizycznej możliwości by szybciej dojechać do pracy, może po za pojedyńczymi dniami w miesiącu. Ale w przypadku, gdy po pracy, mam jechać do urzędu, do banku, kolejnego urzędu itd… to rower wygrywa! I tak wybieram zazwyczaj rower, ponieważ zamiast się przejmować tym panem o dyskusyjnym podejściem do ruchu drogowego i płyności jazdy przez miasto, to go omijam i mam spokój :)
Pozdrawiam i życzę wszystkim miłego dnia! :)
Na szczęście dla nas w wielu miastach coraz lepiej działają ścieżki rowerowe – ja nie wyobrażam sobie innego dojazdu do pracy niż właśnie rowerem. Stanie w korkach nie jest dla mnie.. Problem jest jeden – żeby w miarę wyglądać jak dotrzemy do celu. Zapraszam w wolnej chwili do poczytania – http://blog.ozonee.pl/w-co-sie-ubrac-na-rower-radzi-quentin-d-washington/
Na mojej trasie (6km w jedną stronę w KRK) dom – przedszkole – praca najwolniejsza jest KM. Samochod i rower wychodzą tak samo, chyba że pada, wtedy szybszy jest rower (trochę deszczu lub tylko groźnie wyglądające niebo i od razu 2 razy wiecej aut na ulicach).
Mimo powolności KM zdarzają mi się okresy, że i tak wolę tramwaj, bo można w nim w czasie jazdy, oraz na przystanku poczytać. Więc jak w domu i w pracy większy młyn i nie ma czasu na czytanie to uciekam się do triku z tramwajem. Mam już całą półkę książek przeczytanych w tramwaju :). Tego nie da się zrobić ani w aucie, ani na rowerze.
„Jest tylko jeden problem ze średnią. Każdy z nas wyprowadzając psa na spacer ma średnio 3 nogi.”
Tak! Właśnie „średnio”! Nigdy „statystycznie”!
Statystycznie można to sobie co najwyżej coś obliczyć. Nie można statystycznie mieć trzech nóg ani też statystycznie bić żony co drugi dzień (tzn. moim zdaniem w ogóle nie można bić innych, chyba że w tzw. obronie koniecznej, ale nie odbiegajmy od tematu).
Dzięki za dbałość o język polski.
A wzięto pod uwagę że rowerem najczęściej da się skrócić drogę a samochodem czy komunikacją miejską już nie .