W garażu mojego ojca była kiedyś książka „Wartburg. Budowa, naprawa, eksploatacja”. W czasach preinternetowych ludzie nie bali się naprawiać samochodów. Dlaczego dziś obawiają się rozkręcić – znacznie prostszy przecież – rower?
Jakiś czas temu spotkałem znajomą. Podczas rozmowy wyznała, że wybiera się do serwisu ze swoim rowerem. Zapytałem ją, co się stało.
– Łańcuch mi się poluzował i czasami przeskakuje na zębatce.
Wiedziałem, że jeździ na jednobiegowym rowerze z hamulcem Torpedo, więc napięcie łańcucha to żadna filozofia.
– Nie musisz iść z tym do serwisu – odpowiedziałem – Możesz sama to naprawić.
– Ja się na tym nie znam.
– To proste. Postaw rower do góry kołami, odkręć śruby tylnego koła, cofnij je trochę, żeby napiąć łańcuch i dokręć śruby z powrotem. Zwróć tylko uwagę, czy koło jest na środku pomiędzy widełkami ramy.
– Nie, lepiej pójdę do serwisu.
Uznałem wtedy, że to jej wybór i jej pieniądze. Ten przypadek pokazuje jednak, że wiele osób obawia się wykonywania drobnych napraw przy własnym rowerze. Nie zdziwiłbym się też, gdyby okazało się, że wiele osób rezygnuje z codziennej jazdy w przekonaniu, że bez umiejętności Mechanika Rowerowego nie mają co wsiadać na siodełko.
Rower to prosta konstrukcja
Naprawdę. Jeśli nie wierzysz, spójrz na zdjęcie poniżej.
No dobra, trochę oszukiwałem. Ostre koła rzeczywiście są do bólu proste, w odróżnieniu od rowerów miejskich. Ale w przypadku mieszczuchów również nie ma co panikować. Gdy spojrzymy na skalę trudności czynności, jakie może wykonywać człowiek, gdzie minimum to wiązanie butów, a maksimum to konfigurowanie routera bezprzewodowego, to obsługa i serwisowanie roweru miejskiego plasuje się gdzieś w okolicach programowania magnetowidu.
Czyli nie tak źle, prawda?
Przejdźmy do konkretów. Mit o tym, że eksploatacja roweru jest czynnością trudną zapewne wynika z prostego przeniesienia. Gdy zepsuje się pralka, wołamy fachowca, zepsute auto oddajemy mechanikowi, komputer do serwisu. Często nie decydujemy się na samodzielną naprawę w obawie, że możemy coś zepsuć.
Tymczasem rower to naprawdę prosta maszyna. Weźmy za przykład przerzutki. Widząc coś takiego przy tylnym kole można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z zaawansowaną technologią:
Mimo wypasionego wyglądu, to bardzo prosty mechanizm. Linka ciągnie za wózek, który spycha łańcuch na sąsiednią zębatkę i gotowe. Bieg zmieniony. Nie ma w tym żadnej czarnej magii, a poznanie zasady działania wymaga jedynie uważnej obserwacji. Stąd już tylko krok do wyregulowania przerzutki, z której pracy nie jesteśmy zadowoleni.
Podobnie jest z innymi mechanizmami roweru. Wiele z nich jest naprawdę logicznych i łatwych do zrozumienia. Co więcej, stawiając pierwsze kroki w samodzielnym serwisowaniu roweru naprawdę ciężko coś trwale zepsuć. No, chyba że nadużywamy młotka i łomu (pozdrawiam mojego brata), ale to zupełnie inna historia.
Spójrzmy zatem, co możesz zrobić we własnym zakresie bez posiadania wiedzy serwisanta:
- wymiana dętek i opon
- wymiana linek hamulcowych i linek przerzutek
- regulacja hamulców i przerzutek
- wymiana klocków hamulcowych
- czyszczenie i wymiana łańcucha
- drobne naprawy instalacji elektrycznej
To chyba większość typowych usterek, które mogą przytrafić się podczas eksploatacji roweru miejskiego. Do ich usunięcia nie trzeba też mieć wielkiej skrzynki z narzędziami. Tym tematem zajmiemy się szerzej w oddzielnym wpisie.
Spójrzmy jeszcze na kilka przykładów napraw, które lepiej zlecić fachowcom:
- centrowanie i przeplatanie kół oraz inne czary ze szprychami (np. wymiana pękniętej szprychy)
- odkręcanie śrub zapieczonych „na amen” i śrub wymagających zastosowania specjalnych narzędzi
- serwis hamulców rolkowych
- wymiana wkładu suportu
- serwis piasty z biegami
Jak zabrać się za naprawę roweru?
Wiesz już, że rower to nie zmywarka i które rzeczy możesz naprawić we własnym zakresie. Czas wziąć się do roboty.
Po pierwsze, jeśli usterka nie wymaga nagłej naprawy (np. przebita dętka), znajdź dobry moment na majsterkowanie. Nie zabieraj się do pracy wiedząc, że następnego dnia rower będzie ci bardzo potrzebny. Jeśli coś pójdzie nie tak, będziesz uziemiony. Lepiej mieć świadomość, że w razie czego możesz zaprowadzić rower do serwisu i nic wielkiego się nie stanie.
Po drugie, nie bój się! Niczego nie zepsujesz, a przynajmniej nie na tyle, żeby nie dało się tego później naprawić.
Przed rozpoczęciem pracy napij się piwka. Pomaga w robocie i dodaje odwagi.
Włącz komputer i użyj Google. W sieci jest mnóstwo poradników i filmów instruktażowych, takich jak ten:
Czytaj blogi rowerowe. Sporo praktycznych wskazówek dotyczących serwisowania znajdziesz na blogu Rowerowe Porady.
Kup sobie książkę „Zinn i sztuka serwisowania roweru górskiego” i nie sugeruj się tytułem. Właściciele rowerów miejskich też znajdą w niej sporo użytecznych informacji.
Gdy zabierasz się do rozkręcenia złożonej części, przed rozpoczęciem pracy zrób zdjęcia komórką. To ułatwia późniejsze złożenie części. Poznajcie moją tylną piastę.
W trakcie pracy nakrętki układaj jedna obok drugiej w kolejności odkręcania. Nie pomylisz się przy skręcaniu.
Nakrętki, podkładki i inne drobne części wkładaj do pudełka (np. po lodach). Z doświadczenia wiem, że bardzo lubią ginąć.
Na koniec najważniejsza wskazówka. Jeśli nie wiesz jak coś naprawić, a w sieci brakuje wskazówek, kieruj się tym schematem:
Powodzenia! :-)
Fot. 1
Przecież gospodarka się kręci dzięki chodzeniu do serwisu z każdą pierdołą! ;p
W sumie racja.Pewna grupa ludzi będzie jeździć do serwisu,bo po prostu nie mają drygu do takich rzeczy,a nie którzy nie pojadą,bo wolą sami zrobić,tak jak ja na przykład,tyle że mi po prostu szkoda kasy na serwis.
Polecam książkę „Sztuka serwisowania roweru górskiego” czy jakoś tak.
Mój kolega za wymianę dętki i wyregulowanie przerzutki zapłacił 120 zł. Ja złożyłem rower (ostre koło) w kuchni przy pomocy dwóch kluczy francuzów, śrubokręta, który służył mi jako klucz do kontry, prostego toolkita z imbusami, który mi się wyginał i tłuczka do mięsa.
Pozdrawiam serwisujących! ;)
Wymiana dętki powiedzmy 40 zł(z dętką)
Osiem dych za regulacje przerzutki?
Może to było programowanie przerzutek elektrycznych XTR Di2?
O tak, Zinn i jego Sztuka serwisowania roweru jest po prostu biblią jeżeli chodzi o naprawy.
Mam wrażenie, że to „boję się” dotyczy nie tylko ruszania roweru, ale często ogólnie kwestii technicznych. Zainstalowania programu, kupienia odpowiedniej części do komputera, podłączenia jakiegoś sprzętu, itp. W wersji skrajnie fajtłapowatej nawet przyszycie guzika jest turbowyzwaniem, i gdzie takiej osobie do skręcania roweru. Ja tam lubię porywać się na takie rzeczy, ale w końcu z polibudy jestem, tytuł zobowiązuje ;)
… tak się wymądrzam, a sama nadal lekko panikuję na myśl, że niedługo będę musiała sama poskręcać rower z internetu a z rowerowych narzędzi mam tylko pompkę ;)
Mój ojciec ma znajomego, który od ładnych kilku lat przynosi mu komputer do naprawy. Zwykle to proste rzeczy (np. wirusy), ale ten znajomy korzystając z kompa w ogóle nie uczy się jak go obsługiwać. Mój ojciec chyba powinien zacząć pobierać opłaty za takie przysługi :-)
Dodam jeszcze, że w miarę ekologicznym sposobem na pozbycie się z rąk smaru jest umycie ich najpierw jakimś tłuszczem (ja akurat używam oliwy), a potem zmycie tego mydłem – do skutku. Wydaje mi się to łagodniejsze dla rąk niż używanie rozpuszczalników czy benzyny. A działa rewelacyjnie!
Pasta BHP lub proszek do prania dają radę;]
Smutna sprawa, ale niestety podstawowe umiejętności techniczne w społeczeństwie zanikają. I jest to proces dotyczący globalnie coraz większej ilości ludzi z krajów rozwiniętych lub do tego miana aspirujących. Coraz więcej młodych ludzi nigdy nie miało w reku młotka, a jakiekolwiek bardziej skomplikowane czynności techniczne są mu obce.
Kiedyś prawie każdy młody chłopak kupował i czytywał „młodego technika”, za moich czasów musiałem bazować na zbiorach, które zostały jeszcze mojemu tacie, (i zdobycie większości elementów potrzebnych do zrobienia czegoś ciekawego, Np. drutu do zrobienia cewki, było bardzo trudne), a moi koledzy czytywali CD-Action.
Tak samo zajęcia z Techniki…
Podsumowując, kiedyś umiejętności techniczne były prawie niezbędne, potem były interesujące i modne, teraz zaniedbujemy je zarówno w szkolnictwie jak i podczas tworzenia pasji u dzieci, dąrząc do tego, że niedługo ludzie będą wzywać elektryka jak tyko spali się żarówka…
PS. Serwisu roweru nauczyłem się zarówno od taty jak i z własnych obserwacji. Uważam, że względem większości mechaników sklepowych ustępuję jedynie prędkością pracy wynikającą z ilości przerobionych godzin.
PPS. Naprawiam klamko-manetki szosowe Schimano, (coś czego oficjalnie mechanicy nie robią). :)
Pamiętam Młodego Technika :-) Pamiętam, że kiedyś był tam nawet artykuł o rowerach poziomych i ludziach, którzy sami spawali takie ramy metodami chałpniczymi.
Teraz są blogi i filmiki jak to ludzie sobie sami z włókien węglowych ramy robią.
Prawdę mówiąc, nie jest to bardziej skomplikowane niż spawanie :)
Jesienią złapałam gumę i musiałam wymienić dętkę. Internet w telefonie i do dzieła. Rozmontowanie roweru było dziecinnie proste… Zamontowanie tylnego koła – niemożliwe. Przeszukane kilkadziesiąt stron i coraz większa rozpacz, dlaczego to nie wchodzi? I JAK to ma wejść? (Na stronach brzmiało to prosto, w instrukcji też; na żywo – w żaden sposób się nie dało).
Przejeżdżał rowerzysta, zapytałam czy wie jak to zrobić. Wiedział pokazał. Dzisiaj umiem wymienić dętkę w tylnym kole, ale niestety ani internet ani poradniki w tym NIC nie pomogły. Niektóre rzeczy trzeba zobaczyć jak się je robi, a tego niestety nie nauczą nawet najlepsze książki. (Tego, że trzeba koniecznie pamiętać o podłączeniu hamulców, nauczyłam się przy wymianie dętki przedniego koła – gdy ktoś inny wyjął mi koło, ja miałam je tylko włożyć – i, niestety zapomniałam ich podłączyć.)
Nie dziwię się, że wiele zwłaszcza kobiet boi się za coś takiego zabrać, bo po tym doświadczeniu już nigdy nie rozkręciłabym w rowerze czegoś, nie widząc wcześniej, jak ktoś to z powrotem składa.
Pewne naprawy są proste tylko pod warunkiem, że już przynajmniej raz to robiłeś. Np. samemu zdarzyło mi się długo walczyć na trasie z zapinką od łańcucha, mimo posiadania cążek z cienkim ryjkiem. Czyli najprostsza możliwa czynność, powinna zająć ok. 2 sekund, a zajęło mnóstwo, bo zwyczajnie nie wiedziałem wtedy jak się toto składa (to nie był mój rower, ja jeszcze wtedy nie używałem zapinek). Nie trzeba się bać napraw, ale też nie przesadzajcie z naśmiewaniem się z nieumiatych :-)
Chyba nikt się nie naśmiewa ;) ja sama mam sporo opowieści w stylu: rozkręciłam hamulce do cna przednie i tylne, i coś się najwyraźniej zrypało, bo nie potrafiłam złożyć nawet z internetem krok po kroku. Kiedy wreszcie zrezygnowałam i postanowiłam zawieźć rower do serwisu, gość podejrzliwie na mnie patrzył: „ależ pani tu nabroiła”. „Ależ skąd, to nie ja. Znalazłam ten biedny rowerek w mojej piwnicy, jakaś fajtłapa go rozłożyła i nie skręciła z powrotem”. Nadal patrzył podejrzliwie, nie skomentował, ale chyba i tak nie uwierzył :P ;)
Rower to prosta maszyna? Dopóki działa – owszem. ;) W weekend miałam przyjemność być świadkiem, ale i pomagać, wymieniać ramę rowerową i kilka inszych rzeczy i wcale to nie było proste. Tu stery nie pasowały, coś trzeba wybijać, tam gdzieś podkładek było za dużo i było trzeba pół internetu przegrzebać, zdjęcie chwytów kierownicy też wymagało zabiegów z igłą i płynem do mycia naczyń.Moje wyobrażenie o trudności składania roweru po tej przygodzie stało się jeszcze bardziej traumatyczne. ;)
Ja niestety należę do osób które nie lubią serwisować. Przede wszystkim nienawidzę smarów na rękach. Jeśli nie muszę czegoś robić, wolę oddac do serwisu. Co nie znaczy, że nie potrafię. Za to lubuję się w grzebaniu w routerach i innych komputerach ;)
Śrubkuję zawsze i wszędzie. Siebie, znajomych, Masę… A zaczęło się od czasów, gdy jeździłem na góralu i trzeba było po kolei wymieniać oponę (przecięta), koło z tyłu (zajechane łożyska w piaście), linki od przerzutek. Dałem sobie spokój z tym rowerem i kupiłem jakiegoś nie tak starego holendra, no i się zaczęło. Po kilku wyjazdach odpadła korba, którą ktoś przyspawał do ośki suportu. Trzeba było zabrać do serwisu… gdzie mi powiedzieli, że części są nie do zdobycia i więcej trzeba włożyć w ten rower, niż jest wart. Potem zapragnąłem kilku ulepszeń, przy czym jak najwięcej chciałem robić samemu (np. wymiana opon, osłony na łańcuch czy błotnika), a trudne roboty (przeplecenie tyłu na 7-biegowego Sachsa i przodu na dynamo) zostawić serwisowi. Nauczyłem się od cholery kruczków i pułapek ;), później praktykowałem kiedy tylko nadarzała się okazja. Zbudowałem/odnowiłem parę rowerów, serwisowałem wszelkie piasty Sachs od singla po 7 biegów, majstrowałem przy swoim towarowym Sorte Jernhest, plotłem i centrowałem koła (radzę przynajmniej pierwsze dziesięć kół zrobić dla siebie, po kilku spieprzonych wyciąga się wnioski i robi się coraz lepiej).
Wiedzę czerpałem głównie z:
http://sheldonbrown.com
http://scheunenfun.de
http://3gang.de
http://mslonik.com.pl
I zaręczam Was, że rower jest zarąbiście prostą maszyną, jeśli porównać go z odlewarką do czcionek Monotype :). To dopiero jest kosmos: części wykonane z precyzją 1/2000″, zarysowanie lub rozregulowanie niektórych elementów czyni je bezużytecznymi. Po roku styczności z czymś takim człowiek ma całkiem niezłe pojęcie o zasadzie działania i regulacji poszczególnych elementów maszyny, do tego wszelkie rozbiórki i konserwacje trzeba wykonywać bardzo uważnie, bo można już się nie skapnąć, jak złożyć dany zespół z powrotem. Zabawa jest przednia.
Pingback: Rowerowe mity: jazda w mieście jest niebezpieczna » Miejski blog rowerowy
Pingback: Recenzja: Zinn i sztuka serwisowania roweru górskiego » Miejski blog rowerowy
Pingback: Rowerowe mity: rowery nie napędzają gospodarki » Miejski blog rowerowy
A może po prostu ludzie którzy chodzą do serwisu w tym czasie zarabiają pieniądze i tak sobie wyliczyli, że bardziej się opłaca dać rower na serwis do fachowca niż samemu przy nim grzebać, bo w swoim fachu zarabiają więcej niż koszt zaoszczędzony na serwisie ? :)
A inna rzecz, spróbujcie zrobić serwis w domowych warunkach amortyzacji w rowerze w MTB, zróbcie serwis sztycy regulowanej i hamulców hydraulicznych, wymieńcie jeden nypel w kole systemowych albo postarajcie się wycentrować koła tak, żeby było idealnie… :).